Mam takie trzy króciutkie
pytania do pana prezesa. Pierwsze. Jak pan prezes ocenia korzyści
i zagrożenia dla Polski związane z powstaniem unii bankowej? Czy po powstaniu unii polski nadzór finansowy nadal będzie mógł skutecznie wykorzystywać narzędzia oddziaływania na akcję kredytową? Na ile skutecznie będzie mógł to robić, a na ile coś się może zmienić na niekorzyść? To po pierwsze.
i zagrożenia dla Polski związane z powstaniem unii bankowej? Czy po powstaniu unii polski nadzór finansowy nadal będzie mógł skutecznie wykorzystywać narzędzia oddziaływania na akcję kredytową? Na ile skutecznie będzie mógł to robić, a na ile coś się może zmienić na niekorzyść? To po pierwsze.
Po
drugie, jeśli chodzi o kwestię wstąpienia do strefy euro, która to
kwestia jest teraz żywo dyskutowana, to do tej pory, można powiedzieć,
retoryka pana prezesa, prezydenta, i rządu w sprawie euro opierała się
na takim pojęciu określanym w żargonie „wait and see”, czyli „czekaj i
obserwuj”. No ale w międzyczasie już tylko 20% Polaków popiera wejście
do strefy euro. Czy pan prezes wie o jakichś działaniach, być może ze
strony NBP, a może i innych, które by jednak dostarczały takiej szerszej
informacji i przekonywały Polaków?
I
ostatnie pytanie. Czy Narodowy Bank Polski próbował ocenić wpływ tego
konceptu programu inwestycji polskich, na wzrost gospodarczy w latach
2013–2014? Dziękuję.
Odpowiedź Prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki:
Odpowiedź Prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki:
Dziękuję bardzo.
Część
tych pytań właściwie dotyczyło bardzo wielkich, szerokich problemów, o
każdym z nich powinienem dać wykład, chociażby po to, żeby móc
przedstawić własne poglądy. Nie uniknę tu więc głębokich uproszczeń i,
powiedziałbym, skrótów myślowych.
Pierwsze
pytanie pana senatora Borowskiego: unia bankowa. Przede wszystkim unia
bankowa jest chyba niezbędnym warunkiem utrzymania strefy euro, jest
więc całkiem zrozumiałe, że kraje tej strefy zdecydowały się na
powołanie takowej. Jest też jasne, że unia bankowa musi składać się z
kilku elementów, pierwszym z nich jest wspólny nadzór bankowy, a w
dalszej kolejności: wspólny system gwarantowania wkładów i wspólny
system tak zwanej wczesnej likwidacji, mechanizm resolution.
Unia bankowa tak pomyślana przede wszystkim niezbędna jest dla krajów
strefy euro. Co z krajami poza strefą euro, takimi jak Polska?
Otóż
my postawiliśmy pewne warunki, od których spełnienia zależałoby to, że
wejście do unii bankowej kraju takiego jak Polska, kraju spoza strefy
euro, miałoby sens. Między innymi chodzi o to, aby zostały zachowane
funkcje istotne dla naszego krajowego nadzoru, a także o to, aby system
głosowania we władzach, czyli w ciałach zarządzających unią bankową, był
taki, żeby kraje nienależące do strefy euro nie były po prostu
przegłosowywane w sposób automatyczny. Wreszcie chodzi o to, że
poszczególne kraje powinny zachować suwerenność, jeśli chodzi o tak
zwaną politykę makroostrożnościową – do niej jeszcze wrócę, gdy będę
udzielał odpowiedzi na pytania chyba pana senatora Klimy. Trudno jednak
powiedzieć, w jakim stopniu te postulaty zostały spełnione, dlatego że
najpierw mieliśmy propozycję Komisji Europejskiej, a potem – w wyniku
różnych interwencji i negocjacji – te propozycje zostały dosyć istotnie
zmodyfikowane, a teraz są one dalej modyfikowane, pracuje nad nimi
Parlament Europejski. Tak więc trudno mi jest powiedzieć, na jakim
etapie znajduje się propozycja dotycząca pierwszej fazy budowy unii
bankowej, czyli wspólnego nadzoru.
Pytanie,
które powinniśmy sobie postawić, jest takie: czy Polska powinna
interesować się wejściem do tego wspólnego nadzoru i, co za tym idzie,
co jest tego konsekwencją, wejściem do unii bankowej? Otóż wydaje mi
się, że jeżeli ktoś nie ma zamiaru w ogóle nigdy wchodzić do strefy
euro, tak jak na przykład Wielka Brytania, to nie ma też po co wchodzić
do unii bankowej. To jest oczywiste. Jeżeli zaś ktoś przyjmuje za cel
strategiczny przyjęcie waluty europejskiej, to wtedy jest pytanie „czy i
kiedy”, a raczej „kiedy”. No bo jeżeli w pewnym momencie Polska
weszłaby do strefy euro, to automatycznie weszłaby także do unii
bankowej.
Jaki
jest dzisiaj w Polsce najważniejszy problem z tą unią bankową, a
właściwe z jej pierwszym etapem, czyli wspólnym nadzorem? Czy ten nadzór
europejski, skomasowany w jednym miejscu, czyli we Frankfurcie, byłby
dla banków funkcjonujących w Polsce nadzorem z jakichś powodów lepszym,
czy nie? Właściwie trudno powiedzieć. Są różne poglądy na ten temat.
Niektóre poglądy są takie, że nawet gdyby wspólny nadzór bankowy
funkcjonował już jakiś czas temu, to i tak nie zapobiegłoby to
kryzysowi. Dla mnie osobiście najważniejsze jest to, żeby odpowiedzieć
sobie na pytanie, czy unia bankowa i jej pierwszy element, czyli nadzór
bankowy, ma być zorientowana na przyszłość czy niejako działać wstecz,
to znaczy, czy ma służyć funkcjonowaniu europejskiej waluty i
europejskiej integracji w przyszłości i zapobiegać na przykład zjawiskom
nienależytego albo zbyt łagodnego nadzoru, który sprawowany był nad
bankami, powiedzmy sobie, w różnych krajach zachodniej Europy, czy też
ma to być instytucja mająca, że tak powiem, załatwiać stare długi, które
przecież także są długami bankowymi, a więc czy jest to instytucja,
która służy załatwianiu bardzo trudnych, inaczej nierozwiązywalnych
problemów z przeszłości, czy też jest to instytucja zorientowana na
przyszłość. Takie pytania stawiają sobie zresztą dzisiaj nie tylko
Polacy, ale także na przykład Niemcy czy Holendrzy. Bo wiadomo, że
chodzi o to, czy unia bankowa ma być po to, aby nie dopuszczać do
przyszłych nierównowag, przyszłych błędów, czy ma być to sprytny sposób
zapłacenia przez wspólnotę europejską za błędy popełnione przez głównych
grzeszników. Dla nas to jest podstawowe pytanie, na które trzeba sobie
odpowiedzieć. A po odpowiedzeniu sobie na to pytanie trzeba zdecydować.
Oczywiście
decyzja, jak zwykle, jak każda ważna decyzja, będzie decyzją
polityczną, ale nie ma w tym nic złego. Każda ważna decyzja podejmowana
przez narody, przez kraje, przez państwa, przez wspólnoty jest decyzją
polityczną. Dobrze jest jednak zawsze znać konsekwencje ekonomiczne
takiej decyzji, próbować je, nawet jeśli nie można tego zrobić w sposób
precyzyjny, skwantyfikować. Dla mnie podstawowe pytanie jest takie, czy
unia bankowa jest zorientowana na przyszłość czy na przeszłość. Wiadomo,
jaka będzie moja rada, jak postępować w związku z naszym wejściem do
unii bankowej.
Co
do wejścia do strefy euro, to będzie podobnie, jak w przypadku wejścia
do unii bankowej – to też będzie decyzja polityczna. Jest to również
decyzja, która musi być, że tak powiem, zanalizowana pod względem
ekonomicznym. I bardzo fortunnie się zdarzyło, że ze względu, jak myślę,
na wagę tych dyskusji, które toczą się dzisiaj w Unii Europejskiej,
nastąpiła dynamizacja dyskusji nad tą kwestią w Polsce. Premier,
prezydent, minister finansów, chyba w najmniejszym stopniu prezes NBP,
wypowiadają się na ten temat, zresztą na ten temat wypowiadają się różni
przedstawiciele władz publicznych. I wydaje mi się, że już są z tego
pierwsze pożytki. A mianowicie mamy cały wysyp na ogół bardzo
roztropnych wypowiedzi ekonomistów, i nie tylko ekonomistów, na temat
warunków nie tylko wejścia do strefy euro, ale także funkcjonowania w
niej z sukcesem, i to funkcjonowania w niej nie na peryferiach, tylko w
centrum.
Chciałbym
państwu zwrócić uwagę na bardzo ciekawy krótki artykuł pana profesora
Cezarego Wójcika, ekonomisty z SGH, który pracował w NBP i jest autorem
najbardziej, że tak powiem, aktualnego, bo wydanego dopiero w roku 2009
raportu o euro, który powstał pod egidą NBP. I pan Wójcik proponuje,
żeby po prostu przeczytać kryteria zawarte w dokumencie z Maastricht.
Czego możemy się o nich dowiedzieć? Otóż tego, że kryteria te trzeba
spełnić w sposób trwały – trzeba mieć niską inflację w sposób trwały,
mieć niski poziom zadłużenia i deficytu w sposób trwały oraz mieć niski,
relatywnie niski poziom stóp procentowych również w sposób trwały
Trzeba wreszcie mieć w miarę stabilny kurs waluty – znów w sposób
trwały. Realizacja tych celów – każdego z osobna i wszystkich razem –
jest korzystna dla polskiej gospodarki, ale chciałbym też zwrócić uwagę
na to, że dla gospodarki doganiającej, czyli dla takiej gospodarki jak
gospodarka polska, jednoczesna realizacja tych wszystkich celów może być
trudna. Przykład: jeżeli chcemy mieć trwale niską inflację, to w
przypadku struktury polskiej gospodarki utrzymanie w sposób trwały
niskich stóp procentowych może być niemożliwe. I nie chodzi mi o te
stopy procentowe, które w tej chwili obowiązują w strefie euro, bo one
mogą być znacznie wyższe, choć i tak są niższe niż w Polsce. A te wyższe
stopy procentowe mogą prowadzić do powstania presji inflacyjnych, które
uniemożliwią nam zrealizowanie tego kryterium z Maastricht, jakim jest
niska inflacja.
Przeczytawszy
dokładnie kryteria z Maastricht, trzeba sobie zadać pytanie: jak
przygotować polską gospodarkę do tego, żeby te kryteria spełniać w
sposób trwały, już będąc w strefie euro. Ale powtarzam, że nie chodzi o
to, by te kryteria spełnić na moment, załapać się do strefy euro i
czekać na cud – Słoweńcy, którzy czekali na cud, są dzisiaj w głębokim
kryzysie. Nie mówię tu o przykładach tych krajów, o których wszyscy
mówią, mówię o kraju, o którym w tym kontekście mówi się najmniej. Co
więc trzeba zrobić? Ano trzeba w sposób świadomy doprowadzić do takich
zmian struktury polskiej gospodarki, które umożliwiałyby spełnienie
kryteriów z Maastricht w sposób trwały. I tu od razu sam się zapraszam
do następnego wykładu, ale oszczędzę panu senatorowi…
(Senator Marek Borowski: Ale dlaczego?)
Pan senator byłby zadowolony, ale cała reszta sali mogłaby tego, że tak powiem, nie znieść.
(Senator Marek Konopka: Ależ absolutnie, z miłą chęcią…)