Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Pan
senator Libicki trafnie zauważył – zresztą nie tylko on – że debatujemy
tutaj o dwóch kwestiach i właściwie na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to
kwestia merytoryczna, czyli chodzi o to, czy trzeba stosować różnego
rodzaju rozwiązania prawne, które zwiększają udział kobiet w życiu
publicznym, a druga to jest kwestia tego, czy Unia Europejska, czy
Komisja Europejska powinny wydawać w tej sprawie jakieś akty prawne, czy
też ograniczyć się wyłącznie do zaleceń – przypomnę, że Parlament
Europejski takie zalecenie przyjął w 2011 r. i wezwał kraje do działań
zmierzających w tym kierunku – a więc czy powinny wydawać akty, czy
powinny ograniczyć się do apeli w tej kwestii. Wprawdzie były tu różne
głosy, ale myślę, że jednak większość tu obecnych podzieli pogląd, że
udział kobiet w życiu publicznym, w polityce, w kierowaniu państwem, w
kierowaniu firmami powinien być w przybliżeniu taki sam jak mężczyzn, bo
w przybliżeniu tyle samo kobiet jest w naszym społeczeństwie.
Rezygnacja z udziału kobiet, wymuszona, przypadkowa czy następująca z
innych powodów, sprawia po prostu, że nie wszystkie talenty i nie
wszystkie możliwości są wykorzystywane. Mówię o tym także z tego
względu, że tak się składało, że całe moje życie zawodowe, a nie zawsze
byłem posłem, parlamentarzystą, upływało na współpracy przede wszystkim z
kobietami i jeśli chodzi o, że tak powiem, pewną analizę porównawczą w
tym względzie, to mam ją dosyć bogatą.
Teraz
o meritum. Ja jeszcze odniosę się do kwestii prawnej, bo ona oczywiście
może być zupełnie niezależna od kwestii merytorycznej, ale mimo
wszystko, ponieważ ta dyskusja jest dyskusją interesującą, ważną i
jednak nie powinniśmy skupiać się wyłącznie na kwestiach prawnych,
powiem parę słów o tych kwestiach merytorycznych. Otóż znowu odwołam się
do pana senatora Libickiego, który był nawet troszkę poruszony tą
kwestią, że oto traktuje się kobiety tak jak osoby niepełnosprawne i w
związku z tym o ile w przypadku osób niepełnosprawnych stosuje się pewne
rozwiązania wspomagające, to jeśli się je stosuje w stosunku do kobiet i
jeszcze dokonuje takich porównań, to jest to bardzo ryzykowne i
niebezpieczne. Oczywiście nikt nie ma na myśli tego, że kobiety są
osobami niepełnosprawnymi. Tu chodzi o pewne podejście, o pewien typ
rozumowania. Dlaczego stosujemy różnego rodzaju rozwiązania prawne w
stosunku do osób niepełnosprawnych? Ano dlatego, że bardzo wielu ludzi,
pracodawców, po prostu zwykłych naszych rodaków, jest przekonanych, że
osoba niepełnosprawna bardzo często nie nadaje się do żadnej pracy. W
związku z tym nawet nie próbują ich zatrudniać, nawet ich nie szukają, a
jeśli takowe osoby się zgłaszają, to starają się je eliminować z tego
zatrudnienia i szukają innych osób. Tymczasem wiemy doskonale, że jest
cała masa zawodów, w których mogą one pracować, są wielkie możliwości
przeszkolenia, przystosowania, dostosowania, i osoby niepełnosprawne
mogą wspaniale wykonywać różnego rodzaju funkcje. Mimo że my to wiemy,
nie jest to powszechna wiedza. Dlatego stosuje się różnego rodzaju
rozwiązania, które mają to wspomagać.
W przypadku kobiet, oczywiście toutes proportions gardées,
jest pewne podobieństwo. Mianowicie bardzo wielu ludzi jest
przekonanych, że kobieta jest przeznaczona do pewnych zadań. Pan senator
przed chwilą dał cały wykład w tej sprawie, zresztą zainspirował mnie
do czegoś, o czym na końcu. Popatrzmy na przykład na podręczniki szkolne
czy na różnego rodzaju książki dla dzieci, w których są pokazani
rodzice. Matka występuje tam w roli osoby, która z reguły pracuje w
kuchni, coś podaje, żywi, karmi itd. A tatuś pracuje i przynosi
pieniądze do domu. No i oczywiście jest zmęczony. Proszę państwa, to już
w ogóle nie odpowiada dzisiejszej sytuacji. Podobnie jest w kwestii
dotyczącej tego, o czym mówił tutaj pan senator Rulewski, czyli tego,
dlaczego tyle kobiet pracuje w supermarketach. A przyjrzyjmy się bliżej
różnego rodzaju stereotypom, które pojawiają się w różnych miejscach.
Jeśli gdzieś pokazuje się sprzedawcę, to po prostu pokazuje się kobietę.
Mało tego, to dotyczy również przedszkolanek itd. A chodzi o to, że
młode dziewczyny, które chodzą do szkoły i, że tak powiem, rysują przed
sobą swoją przyszłość, rysują ją na podstawie pewnych stereotypów. Mniej
myślą o tym, że będą na przykład politykiem, dlatego że pań polityczek
widzą niewiele, tutaj głównie dominują mężczyźni… Aha – myślą – to
oznacza, że jest to zawód męski. Podobnie jest również, jeśli chodzi o
szefów firm. Owszem, szefami są kobiety, znakomite kobiety, ale znacznie
rzadziej niż mężczyźni. Generalnie szefami są mężczyźni. Wobec tego dla
tych młodych dziewczyn to jest zawód męski. Myślą: tam się chyba nie
przebiję, trzeba szukać czegoś innego.
Tak
na marginesie powiem, że znam wiele pań, które sprawowały, sprawują
wysokie funkcje w zarządach spółek. Kiedy rozmawiam z nimi na temat
różnego rodzaju parytetów, z reguły są im przeciwne. Mówią: proszę
bardzo, przecież ja się przebiłam, o co chodzi? Ale ja wtedy zadaję
pytanie: a powiedz mi, czy żeby się przebić, musiałaś dysponować takimi
samymi kwalifikacjami jak mężczyźni czy większymi? Dwa razy większymi –
mówi każda – musiałam być dwa razy lepsza od chłopa, żeby zająć to
stanowisko. I to jest właśnie problem. I w związku z tym ten stereotyp
się tworzy.
Kiedyś
były inne stereotypy. Kiedyś, nie tak dawno, był przecież stereotyp, że
kobiety nie mają prawa głosu. To też była tradycja, Panie Senatorze
Jackowski – prawda? – ale chyba nie najlepsza. I kto te tradycję
zwalczył? Zwalczyły sufrażystki, feministki, o których pan tyle tutaj
mówił. Tylko one się wtedy inaczej nazywały. I absolutnie nie
inspirowały się Marksem, proszę pana. Już nie będę mówił o
wcześniejszych okresach, kiedy mężczyzna mógł kobietę zdradzić, ale jak
kobieta zdradziła mężczyznę, to kończyło się to dla niej fatalnie.
A
więc w ogóle wzorce kulturowe zmieniają się, a w szczególności te
dotyczące kobiet, i o tym trzeba pamiętać. I my te wzorce również
zmieniamy. To tyle, jeżeli chodzi o kwestię merytoryczną.
(Głos z sali: O nas bez nas.)
Oczywiście
poszczególne rozwiązania mogą być dyskusyjne i ja sam, w pytaniu, które
zadałem tutaj pani minister, też kwestionowałem pewne rozwiązania.
Uważam jednak, że w tych sprawach trzeba się poruszać bardziej
delikatnie, co nie oznacza, że można nic nie robić.
Jeżeli
chodzi o kwestie prawne, o to czy ta dyrektywa narusza zasadę
pomocniczości, czy nie narusza, to oczywiście jest to sprawa dyskusyjna.
Pan senator Wittbrodt powiedział tutaj – i do tego chcę się na koniec
odwołać – że niektóre państwa, na przykład Dania, same przyjęły pewne
rozwiązania i obecnie rzeczywiście nie widzą powodu, żeby w tej kwestii
przyjmować jeszcze jakąś dyrektywę. Następnie pan senator wypowiedział
pewien generalny pogląd, że są kraje, które same dają sobie z tym radę i
kraje, które potrzebują w tej sprawie, że tak powiem, wsparcia ze
strony Unii Europejskiej. Sugerował tym samym, ponieważ był za opinią,
że Polska takiego wsparcia nie potrzebuje. A więc ja na zakończenie chcę
powiedzieć, że już przychylałem się do jego opinii, ale po wysłuchaniu
referatu, który wygłosił pan senator Jackowski – odniosłem wrażenie, że w
ramach tej wypowiedzi czerpał pan, że tak powiem, pełnymi garściami z
dorobku Janusza Korwin-Mikkego – a także po wysłuchaniu wypowiedzi, choć
innej, senatora Rulewskiego, dochodzę niestety do wniosku, że chyba
jednak nie damy sobie rady sami, że potrzebujemy wsparcia ze strony Unii
Europejskiej. Tak więc ja będę głosował przeciwko tej opinii. Dziękuję.