Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Każda
dyskusja, która dotyczy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, systemu
emerytalnego, zawsze, prędzej czy później, schodzi na wysokość emerytur,
reformę emerytalną i skutki tej reformy. I o tym chciałbym kilka słów
powiedzieć.
Niezbędne
informacje dotyczące sytuacji finansowej Funduszu Ubezpieczeń
Społecznych i ZUS otrzymałem. Ponieważ sam też interesowałem się tymi
liczbami, chciałbym, aby tutaj wybrzmiało, że deficyt Funduszu
Ubezpieczeń Społecznych, który dzisiaj jest taki, jaki jest – a to jest
troszkę poniżej 3% produktu krajowego brutto, bo tak to trzeba mierzyć,
nie w wielkościach bezwzględnych, które na przestrzeni lat są
nieporównywalne – w przyszłości, za kilkadziesiąt lat, oczywiście przy
pewnych założeniach dotyczących i demografii, i wzrostu produktu
krajowego brutto, nawet przy konserwatywnych założeniach, powinien być
niższy, niż jest obecnie. To powinno uspokajać wszystkich tych, którzy w
dobrej wierze niepokoją się o przyszłość tego funduszu. Bo oczywiście
są i tacy, którzy czynią z tego broń polityczną, ale to jest zupełnie
inna bajka.
Trzeba
sobie jednak jasno powiedzieć, że ten fakt, iż Fundusz Ubezpieczeń
Społecznych nie będzie w przyszłości zagrożony… Może inaczej: fundusz
nigdy nie będzie zagrożony, ale chodzi o to, że podatnicy nie będą
zagrożeni koniecznością podnoszenia podatków po to, żeby sfinansować
wielki deficyt itd., itd. To, że nie będzie takiego zagrożenia, osiągnie
się dzięki podstawowemu… czy raczej na skutek podstawowej zmiany
wprowadzonej w 1999 r., czyli na skutek przejścia na zdefiniowaną
składkę, na system obliczania emerytury według zdefiniowanej składki,
czyli, krótko mówiąc, mówiąc prostym językiem, na skutek tego, że
przyszłe emerytury będą niższe niż te, które by były, gdyby pozostał
stary system. To jest nieuniknione, bowiem składki mamy takie, jakie
mamy. Około 19% składki, jeśli weźmie się pod uwagę to, ile czasu się
pracuje, a ile czasu się żyje na emeryturze, nie mogło wystarczyć na
emerytury według dotychczasowego systemu – i stąd deficyt. Wystarczy to
na przyszłe emerytury, ale pod warunkiem ich obniżenia. Różnego rodzaju
wyliczenia – a to jest dosyć trudne – pokazują, że stopa zastąpienia, bo
tak trzeba na to patrzeć, która dzisiaj utrzymuje się na poziomie
powyżej 50%, za trzydzieści lat w dobrych warunkach wyniesie około 30%, a
może i mniej. To jest średnia stopa. Zatem znacznej liczbie osób, które
będą miały niższe dochody w ciągu całego swojego życia, zostanie
wyliczona emerytura poniżej poziomu najniższej emerytury, która cały
czas będzie istniała. I w związku z tym budżet będzie do tego dopłacał i
wypłacał te najniższe emerytury.
Świadomość
tego jest cały czas dość słaba w społeczeństwie, i to widać po młodych
czy względnie młodych ludziach. Nie mówię o tych, którzy pracują na
umowach śmieciowych, bo to jest ważna sprawa i mam nadzieję, że wreszcie
zostanie załatwiona. A jest ona ważna nie tylko ze względu na
uprawnienia pracownicze, które mają te osoby, czy jakieś tam
pomniejszenie tych uprawnień pracowniczych, lecz także ze względu na to,
że przynajmniej od części umów składka nie jest odprowadzana. Efekt
jest taki, że dany człowiek, pracujący na takiej umowie, dowie się po
iluś latach, że – mimo że może nawet nieźle zarabiał – będzie mu
przysługiwała najniższa emerytura, notabene dofinansowana z budżetu
państwa. Świadomość tego jest słaba i trzeba temu przeciwdziałać już
dzisiaj.
Panie
Ministrze, wykorzystuję każdą okazję, żeby o tym powiedzieć. W
artykułach prasowych pisałem o tym, że trzeba rozwijać, budować
świadomość o tych sprawach, trzeba zachęcać do samodzielnego
oszczędzania – my to nazywamy III filarem, ale nazwijmy to tak, jak
chcemy. Są odpowiednie rozwiązania ekonomiczne, finansowe, które do tego
zachęcają, ale być może jeszcze za mało… Nie ma w tej sprawie żadnej,
powiedziałbym, propagandy, choć może to złe słowo.
Przypomnę,
że jak otwarte fundusze emerytalne wkraczały do naszego życia, to
telewizja była pełna wiadomych reklam, często były to reklamy fałszywe i
wprowadzające w błąd. Dzisiaj zaś potrzebne są reklamy finansowane
przez państwo, finansowane ze środków budżetowych, które pokazywałyby,
że warto oszczędzać, że trzeba oszczędzać, że w ten sposób będzie można w
przyszłości otrzymywać w miarę godziwą emeryturę, bo w przeciwnym
wypadku ta emerytura będzie po prostu żałosna.
Tego
się dzisiaj nie robi. Wszyscy żyją w tej miłej świadomości, że jesteśmy
na przełomie. Pokolenie, które nie przeszło do OFE i korzysta albo ze
starych reguł, albo z nowych – w każdym razie tam był kapitał
początkowy, który wiele zmieniał – jest spokojne. To pokolenie niewiele
młodsze już zbyt dużo nie zaoszczędzi, więc jak będzie, tak będzie. Ale
pokolenie dwudziesto-, trzydziestolatków za te dwadzieścia, trzydzieści
lat… Ktoś powie, żeby się tym nie martwić, ale natura polityka jest
taka, że… Jeśli ktoś chce być prawdziwym politykiem, to musi myśleć o
dalszej przyszłości, a nie tylko o tym, co będzie za trzy czy cztery
lata.
Panie
Ministrze, apeluję o to, aby naprawdę poważnie podejść do tej sprawy i
opracować jakiś program w tym zakresie. Warto zastanowić się nad tym,
dlaczego ciągle tak niewiele osób – bo osiemset tysięcy to jest niewiele
osób – oszczędza w III filarze. A część tych kont jest martwa, czyli
tak naprawdę tych osób jest mniej. Dlaczego tak jest? Można choćby
przeprowadzić jakąś ankietę w tej sprawie, jakieś badanie opinii
publicznej, stworzyć jakiś poważny program, który sprawi, że te
oszczędności naprawdę zaczną rosnąć.
Zdaję
sobie sprawę z tego, że jest sporo ludzi w Polsce, których nie będzie
stać na takie oszczędności, których nie będzie stać na to, żeby odłożyć
miesięcznie nawet 100 zł. Zgoda. Ale to nie oznacza, że mamy rezygnować
ze wszystkich pozostałych inwestycji i z uświadamiania wszystkich
pozostałych… Nie mówię już o tym, że te pieniądze zwiększają niejako
dobrowolne krajowe oszczędności. Bo ta kombinacja, która była przy
okazji OFE, w gruncie rzeczy wymagała dotowania przez budżet. A te
dobrowolne oszczędności rzeczywiście mogą być przeznaczane na różne
cenne i nakręcające koniunkturę gospodarczą inwestycje.
Kończąc,
Panie Ministrze, apeluję, proszę, upraszam o to, żeby resort, bo to
należy do pańskiego resortu, przedstawił w tej sprawie taki program
działań, który Rada Ministrów by zaakceptowała i wdrożyła. A to wszystko
można zrobić jeszcze w tym roku, do wyborów. To nic nie kosztuje.
Trzeba tylko przeprowadzić porządny sondaż po to, żeby było widać, że ta
ekipa, która dzisiaj Polską kieruje, która Polską rządzi, ma na uwadze
przyszłość bardziej odległą, przyszłość młodych ludzi, którzy dzisiaj
podejmują pracę, a żyją w nieświadomości. Dziękuję.