Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Ustawa
jest niezwykle ważna i była długo dyskutowana, także w atmosferze
pewnych napięć politycznych, nawet zanim trafiła do Sejmu. Rzeczywiście,
zawiera wiele udogodnień, wiele uproszczeń, które, zwłaszcza w
warunkach spowolnienia gospodarczego, z jakim mamy do czynienia w
Polsce, powinny ułatwić życie przedsiębiorcom, małym, trochę większym
niż małym, w każdym razie przedsiębiorcom, których liczba w Polsce jest
ogromna, którzy dominują. Rozwiązania takie jak kwestia rozliczania
złych długów, leasing, inny sposób obliczania zaliczek na podatek,
odsetki od niezapłaconej akcyzy, możliwość zaciągania kredytów pod
pewien spodziewany zwrot podatku VAT – to wszystko są działania, które
trzeba powitać z uznaniem.
Jednakowoż
chciałbym zwrócić uwagę na kwestię, która była główną przyczyną, że tak
powiem, wyprodukowania tej ustawy, mianowicie na kwestię kasowego
rozliczania VAT. Przypomnę, że wszystko zaczęło się od tego, że
wspomniane propozycje wysuwane były ze strony niektórych sił
politycznych, przede wszystkim ze strony PSL i osobiście przez Waldemara
Pawlaka. Wyglądały one racjonalnie. Rzeczywiście, dla każdego, nawet
niezaznajomionego z mechanizmami płacenia podatków, było sprawą dość,
powiedziałbym, trudną do zrozumienia to, że przedsiębiorca, który
sprzedawał swój towar czy usługi, wystawiał fakturę, faktura ta
zawierała VAT, a on musiał ten VAT zapłacić, mimo że nie otrzymał
pieniędzy, nie otrzymał zapłaty. Oczywiście to nie było dokładnie tak,
bo w dotychczasowej ustawie mówiło się, że ma on sześćdziesiąt dni. A
więc nie musiał płacić natychmiast po wystawieniu faktury. Zakładało
się, że w ciągu sześćdziesięciu dni dostanie tę zapłatę i dopiero po
upływie sześćdziesięciu dni rzeczywiście musiał zapłacić VAT. Jednak w
warunkach spowolnienia gospodarczego i trudności finansowych wielu
przedsiębiorstw przekraczanie tego terminu sześćdziesięciodniowego stało
się oczywiście znacznie częstsze i coraz więcej przedsiębiorców
podnosiło kwestię tego, że muszą płacić VAT, a nie dostali pieniędzy. A
więc to, że może trzeba przejść na system kasowy, rozumiało się samo
przez się. Rzeczywiście, gdyby to było, że tak powiem, czyste przejście,
pewnie byłaby jakaś ulga.
Zwracam
uwagę na to, że przecież ten system obowiązuje u nas od bardzo dawna,
były różne okresy kryzysowe w gospodarce i nie zmienialiśmy go.
Ministerstwo Finansów zawsze opierało się takim propozycjom,
przeciągało, nie zgadzało się na nie itd. Dlaczego? Z bardzo prostego
powodu: z powodu strat w budżecie. W dotychczasowej sytuacji
przedsiębiorca wpłacał VAT, a gdyby były zatory płatnicze – bo takie
propozycje z reguły pojawiały się wtedy, kiedy pojawiały się zatory
płatnicze – liczba przedsiębiorców niewpłacających VAT byłaby oczywiście
znacznie większa, podobnie jak wpływy do budżetu. Z kolei w warunkach
spowolnienia gospodarczego budżet przeżywa trudności, nasz budżet
również je przeżywa, wiadomo, że cały czas oscylujemy wokół progu
ostrożnościowego. Zresztą mamy również inne cele, które chcemy
realizować. Prawdopodobnie więc takie zwykłe przejście na system kasowy
bez jakichś dodatkowych ograniczeń czy rozwiązań spowodowałoby
wielomiliardowy ubytek dochodów. W tej chwili nie umiem go określić, ale
myślę, że nie pomylę się, jeśli powiem, że byłoby to wiele miliardów
złotych. Niemniej jednak, jeśli mówi się o działaniach, które mają
zmierzać do zmniejszenia zatorów i ulżenia przedsiębiorcom, to nie ma tu
innego sposobu, niż wpuszczenie pewnej większej sumy pieniędzy do tego
obiegu. To wpuszczenie wyglądałoby na przykład w ten sposób, że budżet
otrzymywałby ich mniej, za to więcej zostawałoby u przedsiębiorców. Czy
budżet było na to stać, czy nie było go na to stać, to jest inny temat.
Ja uważam, że raczej nie było stać. Może na jakieś mniejsze rozwiązanie,
może w jakiejś mniejszej skali, ale raczej nie było go na to stać.
Dlaczego
wobec tego minister finansów w końcu się na to zgodził? Ano zgodził się
dlatego, że wprowadził tam dodatkowy przepis, o którym wcześniej nie
było mowy, mianowicie taki oto, zgodnie z którym ten, kto wystawia
fakturę, a nie dostanie zapłaty, nie zapłaci VAT, ale ten, kto tę
fakturę otrzymał i nie zapłacił, to nie tylko nie może sobie odliczyć
VAT, bo to rozwiązanie już istniało, ale – tu jest nowość – nie może
sobie tego wliczyć do kosztu uzyskania przychodu, czyli nie może
pomniejszyć podatku dochodowego. Wprawdzie podatek dochodowy wynosi 19%,
a VAT – 23%, ale redukuje się tę różnicę do czterech punktów
procentowych i to jest bardziej do uniesienia przez budżet państwa.
Można powiedzieć, że z punktu widzenia budżetu nie ma zupełnego
równoważenia, ale jest to, jak powiedziałem, do udźwignięcia.
Tyle
tylko, że trzeba wiedzieć, co to powoduje w sferze realnej. W sferze
realnej niesie to dwie konsekwencje. Otóż to, że jedni nie płacą drugim,
to nie jest, jak się może powszechnie przypuszcza, wynik tego, że ktoś
po prostu oszukuje, naciąga, nie chce płacić, bo nie lubi, i koniec.
Nie. Oczywiście są i tacy, ale generalnie w warunkach spowolnienia
gospodarczego to jest wynik obiektywnych procesów. Ci ludzie po prostu
nie mają pieniędzy, był problem ze zbytem i nie mają pieniędzy. To jest
obiektywna przyczyna. Teraz tak. Jeżeli taki przedsiębiorca nie będzie
mógł powiększyć swoich kosztów uzyskania przychodu, a w związku z tym
będzie musiał zapłacić wyższy podatek, czy to PIT, czy CIT, to siłą
rzeczy jego sytuacja finansowa się pogorszy. A więc można powiedzieć, że
będzie to w pewnym sensie wpływało wręcz na zwiększenie zatorów
płatniczych, ponieważ on, mając mniej pieniędzy, nie tylko nie zapłaci
temu, któremu już nie zapłacił, ale nie zapłaci następnemu. Ja powiem
szczerze, że bardzo wątpię, czy ta procedura, czy akurat ten przepis –
co do innych wypowiedziałem się bardzo pozytywnie, są potrzebne itd. –
rzeczywiście tu pomoże.
Powiem
więcej. Sprawa kasowego rozliczania dotyczy firm, które mają obroty w
określonych granicach, 1 milion 200 tysięcy euro. Jeśli zatem taka firma
dostarcza towar do dużej firmy, a duża firma też przeżywa trudności
płatnicze, nie jest żadnym bankrutem, ale przeżywa trudności, przerzuca,
jednym płaci, drugim nie płaci, przeciąga itd., itd., to ta, wiedząc o
tym, że ma do czynienia z firmą, która rozlicza się kasowo, a ona, nie
płacąc, nie będzie mogła sobie zaliczyć tego do kosztu uzyskania
przychodu, jeśli tylko będzie mogła, wybierze taką firmę, takiego
dostawcę, który ma obroty powyżej 1 miliona 200 tysięcy i w ten sposób
się nie rozlicza. Może to zatem spowodować, ja nie chcę tego szczególnie
wyolbrzymiać, ale na jakimś odcinku może to spowodować zmniejszenie
liczby zamówień dla tych firm, którym właśnie chcieliśmy pomóc.
Konkludując,
powiem tak. Przepis, który był u podstaw tej ustawy, uważam za bardzo
ryzykowny i nie sądzę, żeby przyniósł on pozytywne rezultaty, ale może
się mylę, może się okazać inaczej. Byłoby dobrze, gdyby Ministerstwo
Finansów w tej sprawie, zwłaszcza że nigdy nie paliło się do tego
rozwiązania, przeprowadziło pewną analizę tego, jak to wyglądało do
momentu wejścia w życie tej ustawy i co się dzieje po jej wejściu w
życie, i przedstawiło jej wyniki publicznie. Dlatego że u nas kursują
różnego rodzaju, powiedziałbym, cudowne pomysły na rozwiązanie pewnych
problemów, które nawet próbuje się wdrażać, ale potem się tego nie
ocenia, tylko wszyscy są zdziwieni, że nie pomogło.
A
tak marginesie dodam, że sądzę, że można stosować system kasowy, można
stosować system memoriałowy. Jeżeli chce się stosować system kasowy, to
trzeba go wprowadzać stopiniowo. To jasne. Ale chyba mimo wszystko
lepiej go wprowadzać, przewidywać przejście na ten system w sytuacji
dobrej koniunktury niż w sytuacji złej koniunktury, w której rzekomo ma
on pomóc, a jest bardzo prawdopodobne… Nie mówię, że zaszkodzi, bo to
niekoniecznie, chyba nie, ale na jakieś wielkie cudowne ozdrowienie tego
sektora, licznego sektora przedsiębiorstw w Polsce raczej bym nie
liczył. Dziękuję.