Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Ta
ustawa, jak wszyscy wiemy, wywołała bardzo duży rezonans społeczny,
który wykroczył poza zwykły spór dotyczący zmian ustawowych. Skończyło
się opuszczeniem komisji trójstronnej przez przedstawicieli związków
zawodowych, zapowiedzią strajków, demonstracji, a zatem ta ustawa musi
być rozpatrywana szczególnie starannie.Otóż ja będę o niej mówił zarówno pozytywnie, jak i – niestety – negatywnie.Pozytywna
strona tej nowelizacji nawiązuje do tego, co już miało miejsce, czyli
do ustawy incydentalnej, która miała miejsce w roku 2009. Wprowadzała
ona ten okres rozliczeniowy, a także inne jeszcze przepisy mające
ułatwić pracodawcom utrzymanie zatrudnienia, czyli zmniejszała parcie na
zwalnianie ludzi. Na ile ona odegrała swoją rolę? Trudno powiedzieć.
Analizy, z którymi się zapoznałem, w tym analiza ministerstwa pracy,
podają pewne dane w tym względzie. Tam jest mowa o tym, że skorzystało z
tego sto tysięcy pracowników i chyba tysiąc siedemdziesiąt pięć firm.
Ponadto są tam pewne wyliczenia dotyczące tego, ile miejsc pracy być
może zachowano. No ale trzeba powiedzieć, że te wyliczenia są oparte,
powiedziałbym, na dość kruchych podstawach. Można tylko generalnie
założyć, że jeśli pracodawca ma taką oto alternatywę: może zwolnić
pracowników, a następnie po jakimś czasie, kiedy powróci koniunktura,
próbować zatrudnić ich z powrotem, albo utrzymywać ich w zatrudnieniu,
ale później płacić za godziny nadliczbowe… No, pracodawca woli sytuację,
w której rozliczał będzie ten czas pracy w dłuższym okresie, a za
godziny nadliczbowe płacił nie będzie. I to jest odpowiedź na ten dość
często wyrażany tutaj argument, że wychodzenie z kryzysu odbywa się
kosztem pracowników. W pewnym sensie tak, to znaczy… Trzeba jasno
powiedzieć, że rozliczanie czasu w dłuższym okresie oznacza nic innego
jak rezygnację z wypłat za godziny nadliczbowe – na tym to polega.
Oznacza to oszczędność dla pracodawcy. Krótko mówiąc, ogranicza ryzyko
jego bankructwa czy też zaprzestania działalności, ponieważ obniża jego
koszty. Z jednej strony można więc powiedzieć, że odbywa się to kosztem
pracowników, ale z drugiej strony, skoro w wyniku takich działań iluś
ludzi nie zostanie zwolnionych z pracy, nawet czasowo, no to można
powiedzieć, że jest to na korzyść tych pracowników, którzy byliby
zwolnieni. To jest problem, który bardzo często pojawia się w…
Przypominam, że w poprzednich ustawach było tak, że… Zdarzało się tak,
że pracownicy w sytuacji dość dramatycznej dogadywali się z pracodawcą,
na przykład zgadzali się na obniżenie swoich wynagrodzeń po to, żeby nie
było zwolnień. Tyle tylko, że to miało charakter dobrowolny, a rząd,
walcząc z bezrobociem, musi podejmować pewne decyzje o charakterze
generalnym. Dlatego sam fakt, że proponuje się wydłużenie tego okresu
rozliczenia w sytuacji niewątpliwego kryzysu i wzrostu bezrobocia w
Polsce, trzeba uznać za prawidłowy kierunek działań. Problemy pojawiają
się wtedy, kiedy zaczynamy się stykać z realiami naszego życia. Otóż
niewątpliwie to rozliczanie w długim okresie spowoduje różnego rodzaju
negatywne konsekwencje dla różnych osób – w zależności od tego, jaki
jest ich sytuacja życiowa, rodzinna itd. I wówczas powstaje pytanie, czy
ta ustawa odpowiednio zabezpiecza pracowników w takich przypadkach. Zacznijmy
od tego, że ustawa przewiduje możliwość rozliczania czasu pracy w ciągu
trzech miesięcy, a nawet czterech miesięcy. Pan senator Paszkowski moim
zdaniem słusznie dopytywał o to, dlaczego wtedy, kiedy przechodzimy na
dwanaście miesięcy… Warunki są tu określone dosyć ogólnie, podczas gdy w
przypadku okresu czteromiesięcznego – to jest przecież okres krótszy i w
zasadzie powinno być łatwiej; łatwiej zastosować czteromiesięczny okres
rozliczeniowy – warunki są określone bardziej precyzyjnie. Jest tu
powiedziane, że ten okres czteromiesięczny może dotyczyć przedsiębiorstw
wykonujących prace uzależnione od pory roku lub warunków
atmosferycznych, natomiast okres dwunastomiesięczny… To jest bardzo
ogólne, bo jest tu powiedziane, że związane jest to z przyczynami
obiektywnymi, technicznymi lub dotyczącymi organizacji czasu pracy.
Muszę powiedzieć, że tu mieści się po prostu wszystko, bez względu na
to, czy taka potrzeba naprawdę istnieje, czy nie. Ktoś może zapytać: no
dobrze, ale o co dokładnie chodzi? Na czym polega ryzyko? Ryzyko polega
na tym, że przedsiębiorstwa, w których mają miejsce takie przypadki jak
okresowość produkcji, jak pewne przestoje itd., itd… Tam właśnie trzeba
to zastosować, i bardzo dobrze. Są również przedsiębiorstwa, gdzie
czegoś takiego nie ma, a pracodawca dochodzi do wniosku, że nie będzie
płacić za godziny nadliczbowe, skoro może nie płacić.
(Senator Mieczysław Augustyn: A porozumienie?)
A
właśnie, dochodzimy do porozumienia. Pan minister – zresztą ukłony dla
pana ministra, bo trzeba powiedzieć, że wyjątkowo kompetentnie pan
przedstawił sprawy – powiada: ale przecież są związki zawodowe. Dobrze. A
co w przypadku, kiedy związków nie ma? Tam, gdzie nie ma związków, jest
reprezentacja pracownicza wyłaniana w trybie określonym w zakładzie.
No, proszę państwa, to ładnie brzmi na papierze, ale to, jaka jest
praktyka… No, ja bym proponował przeprowadzić jakąś odrębną analizę w
tej sprawie. Pan
minister powoływał się na raport Państwowej Inspekcji Pracy, która
opisała w tym raporcie różne rzeczy. Ja otrzymałem ten raport,
przejrzałem go i muszę powiedzieć… Otóż rzecz polega na tym, że tam,
gdzie są konkretne przepisy dotyczące czasu pracy pracownika itd., itd…
Państwowa Inspekcja Pracy sprawdziła to i gdzieniegdzie ukarała kogoś,
wypisała, ile było takich przypadków. Tak na marginesie w roku 2010 na
tysiąc siedemdziesiąt zakładów było dwieście osiemdziesiąt przypadków
negatywnych. A więc – zwracam na to uwagę – to nie jest mało, chociaż
jeszcze to zbytnio się nie upowszechniło. Ale dobrze, może damy sobie z
tym radę. Jednak Państwowa Inspekcja Pracy powinna wypowiedzieć się na
temat tego, czy zostały spełnione warunki obiektywne, techniczne lub
dotyczące organizacji pracy. Ale czy ona może się wypowiedzieć na ten
temat? Czy to porozumienie rzeczywiście odpowiada tej ustawie? Otóż nie
może się wypowiedzieć. I nie jest to moje zdanie. Mianowicie główny
inspektor pracy w opinii z 11 marca 2013 r. mówi wyraźnie, że
przekazanie porozumienia ma znaczenie tylko informacyjne i niestety na
podstawie takiego przepisu ustawowego nie można stwierdzić
naruszenia…Czyli, krótko mówiąc, każde porozumienie będzie akceptowane. A
więc uważam, biorąc pod uwagę również dyrektywę europejską w tej
sprawie, że te warunki obiektywne, techniczne itd., które są zapisane w
dyrektywie, powinny być doprecyzowane – no bo jak dyrektywa miałaby to
ująć szczegółowo – w konkretnych rozwiązaniach w kraju. Powinno być
jasno powiedziane, co znaczą warunki obiektywne, inne itd., tak jak w
przypadku tych czterech miesięcy, kiedy pracę uzależniono od pory roku
lub warunków atmosferycznych. Ale tutaj nic takiego nie ma. I to jest
problem, ponieważ w momencie, kiedy przejdziemy na grunt zakładu, w
którym nie ma związków zawodowych… No, niestety, w takich zakładach
pracownicy nie są chronieni. Tam, gdzie działają związki zawodowe, jest
przynajmniej jeden, który jest chroniony i który może zorganizować
cokolwiek, na przykład referendum, może chodzić po pracownikach, może
zgłaszać śmiało sprzeciw itd. Ale tam, gdzie są te tak zwane
reprezentacje ustalane w trybie określonym w zakładzie, żadnej ochrony
nie ma. Oczywiście ktoś może powiedzieć: no tak, ale co wiemy na temat
tego, jakie są przypadki itd.? Proszę państwa, prawo powinno być tak
skonstruowane, żeby nie można go było nadużywać wtedy, kiedy z góry
wiadomo, że może być nadużywane, kiedy prawdopodobnie jest nadużywane i
będzie nadużywane. I tutaj czkawką odbija się to, że stosunek do
związków zawodowych u nas jest dwoisty. Te związki, które są, dość
często się upolityczniają, w związku z czym kolejne rządy uważają, że
związki zawodowe to zło konieczne. Tymczasem powinno być tak, że rządowi
powinno zależeć na tym, żeby również w tych mniejszych zakładach, gdzie
często mamy do czynienia z eksploatacją pracowników, na co
niejednokrotnie wskazywała Państwowa Inspekcja Pracy, stworzyć jakiś
system, może delegatów, może jakichś przedstawicieli, czegokolwiek. Tego
jednak nie ma.
W
związku z tym ci przedstawiciele wyłaniani ad hoc, w ramach bliżej
nieokreślonej procedury – przecież nie ma żadnych specjalnych procedur w
tym zakresie – którzy nie korzystają z tej wzmożonej ochrony, niestety
nie gwarantują równowagi prowadzonych rokowań zbiorowych i w związku z
tym istnieje ryzyko naruszenia tych przepisów przez przyjęcie rozwiązań
korzystnych tylko dla pracodawcy. I
teraz, skracając już swoją wypowiedź, chcę powiedzieć, że jednak
najbardziej ubolewam nad tym, że dialog, o którym jest mowa między
innymi w art. 20 konstytucji – społeczna gospodarka rynkowa oparta
powinna być na solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych i
rządu – nie działa w Polsce. On bardzo źle działa. I ja w tej chwili
nie chcę kierować oskarżycielskiego palca w stronę rządu czy związków,
choć powiem szczerze, że opuszczenie przez związki zawodowe spotkania
oceniam bardzo negatywnie, tak nie powinno się robić.
Chcę
powiedzieć, że ze strony rządu ten dialog był też prowadzony w sposób,
który po prostu dawał pretekst do tego rodzaju działań. Jeżeli, proszę
państwa, rząd opracowuje projekt ustawy w tej sprawie i kieruje go do
konsultacji, między innymi do komisji trójstronnej, a jednocześnie
posłowie ugrupowania rządzącego podobną ustawę – a może nawet dalej
idącą, bo w niej były jeszcze obniżki wypłat za godziny nadliczbowe –
wprowadza w innym trybie w Sejmie, no to muszę powiedzieć, że związki
zawodowe mogły się poczuć trochę nieswojo. To znaczy, że co? My tu sobie
rozmawiamy, a tam sobie uchwalają co innego. Tak? Ponadto jeśli chodzi o
różnego rodzaju gwarancje, które tutaj powinny być, na przykład
dotyczące zakładów, w których nie istnieje reprezentacja związkowa, to
również, jak się zdaje, trzeba byłoby dołożyć większej staranności, aby
zabezpieczyć się przed pewnego rodzaju zjawiskami. Dzisiaj trudno
powiedzieć, co z tym fantem zrobić.
Ostatnią
kwestią, jaką chcę podnieść, jest albo incydentalność, albo trwałość
tej zmiany. Spytałem o to na posiedzeniu komisji i pan minister
powiedział: no, doszliśmy do wniosku… Chociaż, jak dzisiaj mówię, były
rozpatrywane trzy warianty, między innymi ten też. Z jakich względów
wybrano trwałość? Muszę powiedzieć, że jeżeli jest to rozwiązanie na
kryzys – a jest to rozwiązanie na kryzys – no to powinno ono jednak być
ograniczone czasowo. Ja mam w tym względzie przygotowaną poprawkę,
ogranicza ona czas trwania tego rozwiązania do końca roku 2015, powiem
jednak szczerze, że jeśli pan minister powie, że w żadnym razie rząd nie
będzie tego zgłaszał, to ja też nie będę jej zgłaszał, bo szkoda czasu.
Uważam, że jeżeli mówi się o tym, że to rozwiązanie ma pomóc w czasie
kryzysu, to jednak musi być tu określony czas; musimy bardziej dokładnie
niż było do tej pory to zbadać, musimy to zrobić, zanim to przedłużymy,
że tak powiem, ad Kalendas Graecas.
W
tej sytuacji chcę powiedzieć jasno: jeśli ta ustawa jest tak
skonstruowana, głosował przeciw niej nie będę, uważam bowiem, że pewne
kierunki działań są konieczne, jednak poprzeć jej też nie mogę, ze
względu na wszystkie argumenty, które tu wyłożyłem. Dziękuję.