Pani Marszałek! Wysoka Izbo!
Ze
wszystkich wypowiedzi, zarówno tych, które miały miejsce w Sejmie, jak i
tutaj, w Senacie, wynika, że zasadnicze cele, jakie ta ustawa ma
realizować, nie są kwestionowane. Trzeba to powtarzać za każdym razem,
bo jest to niezwykle ważne. Musimy sobie jednak zadać pytanie jako
ustawodawcy, jako parlamentarzyści, co takiego właściwie zrobiono, co
się stało, że wywołała ona takie kontrowersje, jakie były tego
przyczyny. Przecież nie jest tak, że każda ustawa, która reguluje jakiś
problem, musi wywoływać protesty, które bardzo silnie uderzają w
obywatela. Są oczywiście ustawy, które budzą kontrowersje – takich ustaw
znamy bardzo wiele – i które również skutkują na przykład
manifestacjami czy nawet strajkami itd. Ale tam, można powiedzieć,
wszystko jest jasne od samego początku, to znaczy wprowadza się coś, na
co jakaś część społeczeństwa się nie zgadza. I to są sprawy naturalne w
demokracji. Ale w tym przypadku mieliśmy do czynienia z rozwiązaniami,
które zostały wycofane przez rząd, i to wycofane z takim komentarzem, że
słusznie, rzeczywiście słusznie. A zatem nasuwa się pytanie, dlaczego
tego nie zrobiono wcześniej. I jakie mechanizmy tutaj działają, że coś
takiego wystąpiło przy okazji tej ustawy. To występuje również przy
innych, to się zdarza także przy innych ustawach. Naszym zadaniem jest
również wskazywanie tych mechanizmów i apelowanie, przede wszystkim do
rządu, o to, aby takich działań unikać w przyszłości.
Otóż
ta ustawa ma właściwie jeden główny cel – taki, aby zapanować nad
rynkiem leków. W gruncie rzeczy ona ma cel finansowy. Trzeba sobie to
jasno powiedzieć. Zapowiedzi, że leki będą tańsze itd., raczej włóżmy
między bajki, tak raczej nie będzie. Ale oczywiście z punktu widzenia
globalnych sum, jakie są wydawane na leczenie w Polsce, to, czy
pieniądze wypływają gdzieś w wyniku niezasłużonej i nieuzasadnionej
refundacji, czy też nie, jest sprawą rzeczywiście istotną. I tego
dotyczy bardzo ważny cel tej ustawy. I on w tej części dotyczącej
stosunków z koncernami farmaceutycznymi został zrealizowany tak, że w
zasadzie nie budziło to wątpliwości. Jednak była też druga część. Bo
pieniądze oczywiście wypływają w różny sposób, albo poprzez działania
koncernów, które wyciągają te pieniądze, albo poprzez działania tych
świadczeniodawców, czyli lekarzy, aptekarzy, którzy pracują nierzetelnie
– mówię oczywiście o przypadkach nierzetelnej pracy – i w związku z tym
zapisują oraz realizują recepty w sposób niewłaściwy, a w efekcie tego
wypływają pieniądze na refundację. I w tej drugiej części, gdzie
oczywiście powinny być pewne normy i reguły, zastosowano metodę prostą,
żeby nie powiedzieć: prostacką. Jeśli chodzi o lekarzy, to ja chcę
zwrócić uwagę na następujący fakt. Mianowicie w tej ustawie mówi się o
osobie uprawnionej, a osoba uprawniona do wypisania recepty to jest
lekarz. I ta osoba uprawniona, zgodnie z tą ustawą niezmienioną, miała
zwracać refundację między innymi w przypadku wystawienia recepty osobie
nieuprawnionej, czyli nieobjętej ubezpieczeniem, i jeszcze w innych
przypadkach. Tymczasem do tej pory mówiono nie o osobie uprawnionej,
tylko mówiono o świadczeniodawcy, a świadczeniodawca to jest na przykład
przychodnia, to jest ZOZ itd. Czyli również do tej pory była ta
odpowiedzialność, ale ponosiła ją struktura, ponosiła instytucja, która
danego lekarza zatrudniała. To ona, jeśli kontrola wykazała błędy,
ponosiła odpowiedzialność, zatem była zainteresowana tym, żeby wszystkie
służby pracowały właściwie, badały na tak zwanym wejściu, czy osoba
jest ubezpieczona, czy nie itd., i uwalniała od tego lekarza. Teraz
nagle przerzucono to na lekarza. Co więcej, w tej ustawie nie znalazły
się procedury odwoławcze. Proszę państwa, to jest żenujące. Po prostu
żenujące. W tej ustawie znalazły się za to nieprecyzyjne określenia typu
„utrudnianie kontroli”. No, wszystko można pod to podciągnąć.
Zastanawiałem
się, z czego to się wzięło, czy pani minister Kopacz była tak surowa,
że chciała takie propozycje wprowadzać, czy jacyś urzędnicy tam w
ministerstwie… Nie, ja uważam, że to był bezpośredni wpływ Narodowego
Funduszu Zdrowia. On po prostu w ten sposób ułatwiał sobie pracę, bowiem
w każdym przypadku jego kontroler mógł zadecydować o zwrocie refundacji
i o nałożeniu kary – bez procedur odwoławczych i przy bardzo
nieprecyzyjnych sformułowaniach, jak na przykład „utrudnienie”. To jest
typowy przypadek, proszę Wysokiej Izby, w którym prawo jest konstruowane
w interesie instytucji, a nie obywatela. Oczywiście jest tak w tym
konkretnym przypadku.
Nauka
płynie z tego taka. Oczywiście wiadomo, że te instytucje biorą udział w
opracowywaniu tego prawa i wiadomo, że Narodowy Fundusz Zdrowia musiał
być obecny przy pisaniu tej ustawy – to jest zupełnie jasne – ale
zadaniem właściwego ministra, jak również urzędników ministerialnych,
jest pamiętać, że ustawa nie powstaje po to, żeby ułatwić życie
instytucji, tylko po to, żeby ułatwić życie obywatelom i zapewnić im
korzystanie z konstytucyjnych praw. A to właśnie tutaj nie miało
miejsca. Czy to zostanie wyeliminowane, to nie wiem. Pan minister
Arłukowicz, jak myślę, nasłuchał się sporo; zaraz na początku swojej
kadencji został, że tak powiem, przepuszczony przez maszynkę i myślę, że
wyciągnie z tego wnioski na przyszłość. Czy inni ministrowie resortowi
wyciągną te wnioski, to zobaczymy.
I
na koniec sprawa aptekarzy, bo ona tu jeszcze pozostaje. Proszę
państwa, tutaj wydaje mi się po analizie – bo tu zadałem dodatkowe
pytania i dostałem wyjaśnienia – że chodzi nie tylko o to, iż propozycja
Naczelnej Rady Aptekarskiej dotyczy artykułu, który nie jest
przedmiotem nowelizacji, ale też, jakby tego było mało, nie był
przedmiotem dyskusji w Sejmie. Skoro tu się ktoś powoływał na precedens,
to znaczy na ustawę – Ordynacja wyborcza, gdzie rzeczywiście Senat
wprowadził okręgi jednomandatowe i to nie zostało zakwestionowane przez
Trybunał, to ja przypomnę, że była to, po pierwsze, kompleksowa ustawa,
od początku do końca zupełnie nowa i, po drugie, że w Sejmie ten temat
także stawał. Ta poprawka była zgłoszona, a nawet była w tekście, tyko
została wykreślona – a więc jakieś postawy do tego były. W tym zaś
przypadku byłoby to trudne. Myślę jednak, że gdyby się wszyscy na to
zgodzili, łącznie z rządem, to nikt by tego nie kwestionował przed
Trybunałem i nie byłoby problemu.
Niemniej
jednak po zapoznaniu się z tekstem upoważnienia do rozporządzenia, o
które pytałem, powiem, że w ustawie o zawodzie lekarze jest mowa o tym,
iż w drodze rozporządzenia minister po zasięgnięciu opinii między innymi
Naczelnej Rady Aptekarskiej ustala zasady realizacji recept i kontroli
tej realizacji. Tak więc tam rzeczywiście te wszystkie propozycje
postanowień, które Naczelna Rada Aptekarska złożyła, mogą się znaleźć.
Dlatego
na koniec powiem tak: oczywiście aptekarze mają prawo się obawiać, bo w
przeszłości różnie bywało z tymi obietnicami. Ponieważ jednak czas na
opracowanie tego rozporządzenia jest krótki, a pan minister obiecał, że
to zajmie maksymalnie miesiąc i natychmiast przystępuje do pracy przy
udziale aptekarzy, to cóż, mogę tylko zaapelować z tego wysokiego
miejsca do aptekarzy, aby jeszcze udzielili tego kredytu zaufania i,
powiedzmy sobie, tak jak do tej pory postępowali w sposób wyważony i
odpowiedzialny, to żeby tak wytrzymali jeszcze dwa lub trzy tygodnie.
Dziękuję.