czwartek, 21 lutego 2013

27. posiedzenie Senatu - debata nad ustawą o ratyfikacji Traktatu o stabilności, koordynacji i zarządzaniu w Unii Gospodarczej i Walutowej - 3

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
W tej dyskusji poruszono naprawdę dużo tematów i było tu bardzo wiele wypowiedzi aż proszących się o polemikę. Ale ponieważ czas jest ograniczony, jestem zmuszony – choć uczynię to z przykrością, bo lubię popolemizować, zwłaszcza w niektórych sprawach – w tej polemice się ograniczyć. Niemniej jednak o niektórych kwestiach trzeba powiedzieć.
Najpierw będzie taka uwaga, która może nie wynika z jakichś propozycji czy kwestionowania określonych przepisów, tylko z takiego ogólnego nastawienia. Ja ciągle słyszę – zresztą wszyscy słyszymy – jak opozycja bardzo głośno krzyczy, że rząd prowadzi złą politykę finansową, bo dług narósł niezwykle silnie, deficyt budżetowy jest za duży i że zamiata się pod dywan różnego rodzaju wydatki, więc tak naprawdę deficyt jest większy. No to, na litość boską, przyjmijcie ten pakt! Przecież te przepisy będą zmuszać nasz rząd do tego, żeby działał inaczej.
(Senator Bogdan Pęk: A nie lepiej byłoby wybrać lepszy rząd?)
To, proszę bardzo, wybierzcie! A na razie mamy jeszcze trzy lata do następnych wyborów. Nowy rząd przecież będzie to wszystko robił, więc co mu szkodzą te przepisy. Panowie – mówię do panów, bo panie się nie wypowiadały… Panowie, o minimum logiki proszę! Bo logiki tu naprawdę brakuje. To jest sprawa pierwsza. Sprawa druga. Ja wysoko oceniam wystąpienia pana senatora Biereckiego, który porusza istotne kwestie, z tym że niektóre uwagi mają charakter generalny i są z tym paktem, można powiedzieć, średnio związane. Całkowicie się zgadzam w sprawie dedemokratyzacji. Unia Europejska cierpi na tak zwany deficyt demokracji – to wszyscy wiemy, to jest podnoszone w Parlamencie Europejskim, wszędzie. Stosowane są różne rozwiązania, wprowadzono na przykład referendum z inicjatywy obywatelskiej, ustawy z inicjatywy obywatelskiej itd., widać więc, że próbuje się temu zaradzić. Ale nie przypisywałbym tego kwestii ratowania finansów. Wtedy, kiedy się pali, wtedy niestety nie stosuje się wszystkich długich, powiedziałbym, czy rozległych reguł demokratycznych. Pamiętam, że kiedy w 1997 r. mieliśmy wielką powódź, chyba największą w historii, rząd przyniósł projekty ustaw wieczorem i wieczorem one zostały rozpatrzone – była tam jakaś jedna ekspertyza i nic więcej – a następnego dnia te ustawy rankiem zostały uchwalone przez Sejm, wieczorem zaś przez Senat; prezydent podpisał je jeszcze w nocy i następnego dnia one weszły w życie. Dlaczego? Dlatego, że chodziło o to, żeby natychmiast móc zacząć działać. Dotychczasowe przepisy takiej możliwości nie przewidywały, a sytuacja była dramatyczna.
(Głos z sali: To teraz też mamy katastrofę?)
Jeśli chodzi o finanse Unii Europejskiej, to tak, oczywiście, że tak. Są kraje, które się potwornie zadłużyły, kraje, które nie przestrzegały reguł z Maastricht. I możemy oczywiście czekać, aż to wszystko po prostu się rozpadnie, i konsekwencje tego będą potworne– albo możemy szybko działać. W warunkach Unii „szybko” to nie znaczy z dnia na dzień, bo wiemy, że Unia nie działa z dnia na dzień. „Szybko” w warunkach Unii to znaczy na przykład w ciągu trzech miesięcy albo w ciągu pięciu miesięcy – to w warunkach Unii jest bardzo szybko. Tak właśnie działamy, jeśli chodzi o… Ja w tej chwili nie mówię o naszej debacie tutaj – żeby sprawa była jasna – tylko mówię o tym, że występująca tam dedemokratyzacja nie jest kompletna, dlatego że wszystkie kraje w ciągu roku brały udział w dyskusji na temat tego paktu i w końcu, poza dwoma krajami… A tak na marginesie, moje zdanie jest takie, że po zmianie prezydenta Czechy prędzej czy później przyłączą się do tego, Wielką Brytanię zaś zostawmy, bo to jest enfant terrible Unii Europejskiej. Zresztą kraj, który ma ruch lewostronny zawsze będzie zaskakiwał jakimiś innymi rozwiązaniami… Otóż dwadzieścia pięć krajów po prostu to zaakceptowało, więc… Rozumiem, że można mieć jakieś wątpliwości, ale, na litość boską, nie jeśli chodzi o sprawy zasadnicze takie jak suwerenność, jakieś prawa, itd. itd., bo tam nie siedzą głupcy, tylko ludzie, którzy przecież wiedzą, po co to robią. Dalej, jeśli chodzi o konstytucję, to dobrze… Jeszcze raz podkreślam: jest jedna opinia, w której mowa, że powinna być większość kwalifikowana, i jest pięć opinii, że tak powiem, innych. Stosowałem… Jeszcze jako marszałek Sejmu też miałem takie sytuacje. Przynoszono projekt ustawy, prosiłem o opinie i dostawałem jedną opinię pozytywną i jedną negatywną. Prosiłem o jeszcze dwie. Jeżeli była wyraźna większość pozytywnych, to kierowałem projekt pod obrady. Jeżeli była większość negatywnych, to proponowałem dyskusję na ten temat, zanim skieruję to pod obrady. Ale jeżeli było pięć do jednego, to… Ja wiem: prawnicy zawsze będą się jakoś różnić, nie ma na to rady. Oczywiście to nie znaczy, że tego nie można skierować do Trybunału. Można, jak najbardziej można. I wiemy, że zostanie to tam skierowane. W tej sprawie w ogóle ani nie zachęcam, ani nie zniechęcam. Ale nie podnośmy tego tematu w takim duchu, że oto pakt jest sprzeczny z konstytucją – no nie. Jeżeli mielibyśmy mówić na podstawie opinii, to raczej powiedzielibyśmy, że jest zgodny z konstytucją, ale jest opinia przeciwna. Nie można się również opierać na mandacie wyborców w taki sposób, jak oświadczył to pan senator Pęk, że pięćdziesiąt tysięcy wyborców za nim stoi i dlatego on jest przeciw. Bo za mną stoi sto tysięcy wyborców i ja jestem za. A więc tak to możemy długo…
(Głos z sali: Pytanie, kto ma lepszych.)
Jeśli chodzi o sprawę prawa pierwotnego… To było tutaj podnoszone… Jeśli chodzi o opinię profesora Barcza, to profesor Barcz w swojej opinii dokonuje pewnej analizy akademickiej w tej sprawie. On się tu wcale nie wypowiada definitywnie. On najpierw pisze, że traktat w wielu punktach przewiduje, że wszystko ma być zgodne z prawem unijnym, a potem mówi tak: z politycznego punktu widzenia… Przeczytam to państwu. „Z politycznego punktu widzenia podejście, do którego sięgnięto w przypadku traktatu o unii fiskalnej, określane jest jako metoda schengeńska. Polega ona na tym, że w przypadku braku jednomyślności wśród państw członkowskich – tak się zdarzało, na przykład umowa z Schengen, konwencja z Prüm – jedynie grupa państw członkowskich regulowała poza ramami prawnymi wspólnot sprawy ważne z punktu widzenia wspólnotowego, stawiając przed faktem dokonanym pozostałe państwa członkowskie i unijne instytucje”. My już mamy takie przykłady, mamy strefę euro, mamy Schengen. I on powiada tak. „Metoda ta jest krytykowana, bowiem niesie ze sobą niebezpieczeństwo fragmentacji Unii, zagraża więc jej spójności”. Zgoda, metoda jest krytykowana. „Radzono sobie z tymi problemami dotychczas w ten sposób, że regulacje takich umów były po pewnym czasie włączane do unijnego acquis. Jak wskazano, zapowiada to również art. 16 traktatu o unii fiskalnej”. Jest to pewna analiza, której on dokonuje, ale nie stwierdza, że jest to sprzeczne i w związku z tym w ogóle nie powinno być stosowane, tym bardziej że przede wszystkim wypowiadali się w tej sprawie prawnicy Unii Europejskiej, którzy stwierdzili, że przy takiej formule, jaką przyjęto, bo to było przedmiotem dyskusji, jest to dopuszczalne. Niestety, proszę państwa… Jest obiektywnym faktem, że istnieje strefa euro. To jest obiektywny fakt. W związku z tym my nie możemy go ignorować. Jeżeli strefa euro chce się wewnętrznie usprawniać, to ma do tego prawo. Ja zwracam uwagę na to, że Polska w traktacie akcesyjnym wyraziła gotowość wejścia do strefy euro, że tego nie zanegowaliśmy. Strefa euro ma prawo się usprawniać i jeżeli widzi potrzebę zaostrzenia rygorów fiskalnych, to robi to. Dlaczego, jak powiedział senator Jackowski – tu cytuję – ma to zniszczyć jedność Unii? Jedność Unii, Panie Senatorze Jackowski, z całą pewnością niszczy brak dyscypliny finansowej. Jeszcze trochę, jeszcze rok takiego działania jak to, które było prowadzone, jeszcze miesiąc czy dwa miesiące milczenia Europejskiego Banku Centralnego… Pan poseł Pęk się zaniepokoił, że oni tyle miliardów wpompowali. Oni się na tym znają, Panie Senatorze. Jeszcze chwila takiego milczenia i mielibyśmy konsekwencje, z którymi znacznie trudniej byłoby nam sobie poradzić. Sądzę, że Trybunał Konstytucyjny… Proszę bardzo. Oświadczenie rządu jest tu niezwykle istotne. A w jakim trybie rząd ma upewnić pana senatora, że ewentualne związanie się będzie w trybie ustawowym? Może to zrobić na piśmie, ale może też zrobić to ustnie. Ustna deklaracja jest tak samo wiążąca jak deklaracja na piśmie. Jest dokładnie tak samo wiążąca.
(Senator Bogdan Pęk: Ale się nie kwapi.)
Ona została tu złożona w imieniu rządu, została też złożona w Sejmie i nie wydaje mi się, żeby można było tego rodzaju deklaracje kwestionować.