czwartek, 20 lutego 2014

49. posiedzenie Senatu - Oświadczenie w sprawie finansowania telewizji publicznej

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Niniejsze oświadczenie kieruję w imieniu własnym i senatora Jana Rulewskiego do prezesa Rady Ministrów, pana Donalda Tuska.
Szanowny Panie Premierze!
O roli kultury i wiedzy w społeczeństwie nie trzeba chyba nikogo w Polsce przekonywać. To oczywiste, że dobrze jest mieć społeczeństwo mądre i solidnie wykształcone. Od tego zależy jakość życia, jakość stosunków międzyludzkich, a także nasz prestiż w Europie i na świecie. Czasy, gdy uważano, że głupimi łatwiej rządzić, szczęśliwie dawno minęły.
Ten rząd i wszystkie następne rządy skazane są na reformy. Nie ma się co łudzić, że będą one lekkie, łatwe i przyjemne. Przeciwnie – są to na ogół trudne reformy, wymagające zarówno wysokich kompetencji ze strony ludzi, którzy będą je wprowadzać w życie, jak i zrozumienia ze strony społeczeństwa.
Jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie, tego zrozumienia często niestety u nas brakuje. Różne akcje informacyjne rządu trafiają do stosunkowo niewielkiej części społeczeństwa, bo albo nie mają dostatecznej mocy przekonywania, albo są mało zauważalne. W rezultacie dokonywane bądź planowane reformy napotykają na mur niewiedzy, na czym żerują różni politykierzy, którzy nastawiają ludzi przeciw zmianom i podkopują ich zaufanie do państwa. Swoją, że tak powiem, pieczeń pieką przy tym ogniu także tabloidy, które napędzają sobie czytelników fałszywymi pogłoskami, a jednocześnie pogłębiają ich obawy i ogólną dezorientację. Bez żenady głoszone są i rozpowszechniane różne nieoparte na faktach i wiedzy teorie.
Pytanie brzmi: jak dotrzeć do szerokich kręgów społeczeństwa z informacją historyczną, naukową, kulturalną, ekonomiczną – z Polski i ze świata? Jak skutecznie propagować wiedzę? Możliwości gazet, czasopism i radia są ograniczone. Największą siłę oddziaływania ma telewizja, jednak pod warunkiem, że nie jest to telewizja komercyjna, utrzymująca się z reklam. W takim bowiem wypadku programy kulturalne i edukacyjne wypierane są przez telenowele, prymitywne kabarety i rozmaite „tańce na lodzie” – te bowiem zapewniają większą widownię, a co za tym idzie, większe wpływy z reklam.
Pozostaje więc telewizja publiczna. Ma ona kanały tematyczne, takie jak TVP Historia czy TVP Kultura. Kanały te są oglądane jednak przez ludzi, w których już wcześniej rozbudzono zainteresowanie określoną problematyką. To niewielki procent widzów. Jeśli mamy dotrzeć do zdecydowanej większości obywateli, to kluczowe są główne kanały telewizji publicznej. Powinny one umiejętnie przeplatać programy rozrywkowe z filmami i programami edukacyjnymi, nawet jeśli na początku te ostatnie nie będą się cieszyć popularnością. Aby jednak takie rozwiązanie stało się możliwe, trzeba wreszcie rozwiązać problem finansowania telewizji publicznej. Fakt, że w 85% utrzymuje się ona z reklam, bo system abonamentowy jest niewydolny, budzi zdumienie i sprzeciw. Taka struktura dochodów sprawia, że TVP działa jak stacja komercyjna – programy i audycje o charakterze sensu largo edukacyjnym są marginalizowane jako nieprzynoszące zysków z reklam. Reklamy w telewizji publicznej muszą zostać radykalnie ograniczone, a wpływy z nich zastąpione środkami z innych, niezależnych od biznesu źródeł.
Od pewnego czasu w mediach krążą informacje na temat opracowywanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego projektu ustawy o opłacie audiowizualnej, która miałaby zastąpić abonament radiowo-telewizyjny. Opłata ta byłaby obowiązkowa i powszechna, od każdego gospodarstwa domowego, za możliwość odbioru programu telewizyjnego czy radiowego, a nie za sam odbiór. Jesteśmy przekonani, że to dobre rozwiązanie, dlatego zwracamy się do pana premiera o przyspieszenie prac w tym zakresie. Społeczeństwu należy się rzetelna wiedza z różnych dziedzin i rozległy, wielostronny przekaz kulturalny. Argument, że nie wszyscy będą chcieli z tego korzystać, a zatem i płacić, nie wytrzymuje krytyki. Z usług publicznej służby zdrowia też nie wszyscy korzystamy, choć wszyscy płacimy na nią składkę. Podobnie wszyscy musimy się złożyć na to, aby każdy miał równy dostęp do edukacji, kultury i wiedzy o Polsce oraz świecie. Telewizja publiczna jest pod tym względem niezastąpiona pod warunkiem, że państwo stworzy jej odpowiednie warunki do realizowania tej misji.
Pytamy zatem pana premiera: kiedy rząd skieruje do Sejmu ustawę zapewniającą odpowiednie finansowanie telewizji publicznej?

49. posiedzenie Senatu - dyskusja po informacji Ministra Finansów i Przewodniczącego KNF o skutkach finansowych kredytów hipotecznych we frankach oraz ocenie prawidłowości wykonywania nadzoru nad ich udzielaniem i spłatą

Panie Marszałku.
Wysoki Senacie, ja tylko na chwilę.
Otóż jeżeli chodzi o przedstawiony cytat ze stanowiska klubu parlamentarnego, to ja podchodzę do tego spokojnie, bo przecież wszyscy mogą się mylić. Na dodatek powiem, że pan senator Cioch, a także pan senator Bogdan Pęk nie byli w tamtym czasie w klubie parlamentarnym – pan senator Pęk był wtedy w Brukseli i posługiwał się tam inną walutą, pan senator Cioch też nie był wtedy w klubie parlamentarnym – a więc tamto stanowisko i przeprowadzona krytyka nadzoru finansowego oczywiście bezpośrednio ich nie obciążają. Jesteście jednak, Panowie… no, nie chcę powiedzieć „spadkobiercami”, więc powiem, że jesteście kontynuatorami pewnej linii politycznej. I dlatego w takich sytuacjach wypadałoby powiedzieć, co się mówiło w przeszłości, co się robiło. A więc trzeba by było zacząć od tego: kiedyś rzeczywiście reprezentowaliśmy takie a takie stanowisko, ale dzisiaj doszliśmy do wniosku, że było ono błędne. I to byłoby uczciwe. Ale to tylko uwaga na marginesie.
Słuchając dzisiaj tego wszystkiego, zadawałem sobie pytanie, powiedziałbym, egzystencjalne, to znaczy: ale o co tu chodzi? Przecież gdy 2% kredytobiorców mających kredyt we frankach ma trudności z jego spłatą, to i 2% kredytobiorców mających kredyt w złotych ma trudności z jego spłatą. A to znaczy mniej więcej tyle, że to obojętne, czy brało się kredyt we frankach, czy brało się go w złotych, skoro mniej więcej ten sam procent czy ta sama liczba osób – bo te wielkości też są przybliżone – ma trudności ze spłatą. I nie ma takiego społeczeństwa, nie ma takiego raju, gdzie każdy, kto weźmie kredyt, spłaca go gładko i nie ma nigdy problemu. No, są problemy, tylko okazuje się, że nie jest to związane z tymi akurat kredytami.
I w związku z tym powstaje pytanie… Tu nawiązuję do wypowiedzi pana senatora Ciocha, który zatroszczył się o tych ludzi i powiadał: ale tych ludzi eksmitują itd., tych z kredytami we frankach. A tych z kredytami w złotych to nie? No to znaczy, że generalnie trzeba stworzyć jakiś system, który będzie ratował kredytobiorców, którzy nie są w stanie spłacić kredytów. No, muszę powiedzieć, że to jest trudne zadanie, nie bardzo sobie wyobrażam zrealizowanie tego poprzez jakieś zasiłki, dodatki itd., itd. Chyba rzeczywiście jedyną metodą jest ta upadłość konsumencka, która że tak powiem, nie jest jakimś wyjściem radosnym, ale daje pewnie jakieś szanse. I tyle. I tyle w tej sprawie.
Pojawiła się sprawa Węgier, bo Węgry często są przykładem tego, że można przecież coś zrobić. Rzeczywiście premier Orbán wymusił na bankach, że tak powiem, przerobienie tych kredytów na nowe wielkości według kursów, które były w momencie brania tych kredytów, czyli innymi słowy, zmniejszył te kredyty, zmniejszył obciążenie obywateli. Tylko, proszę państwa, na Węgrzech kredyty zagrożone, niespłacane itd. stanowiły gdzieś około 30%, a w Polsce – 2%. A dlaczego na Węgrzech to było gdzieś około 30%? Ano dlatego, że węgierski nadzór finansowy pracował tak, jak pracował.
(Senator Bolesław Piecha: Bo rządzili socjaliści.)
(Wesołość na sali)
(Głos z sali: Nie tylko.)
Proszę pana, w jednym kraju rządzili socjaliści, w innym niesocjaliści. Ja w tej chwili mówię o tym, że komórka państwowa, jaką był nadzór finansowy na Węgrzech, źle pracowała. I w związku z tym, ja mogę przyjąć do wiadomości, że premier Orbán czuje się odpowiedzialny, mimo że to byli socjaliści, za działanie struktur państwowych i dlatego podejmuje pewne decyzje, które wykraczają poza normalne działania. Ale w Polsce na szczęście nadzór finansowy był wzorowy. Ja akurat mam trochę kontaktów z ludźmi, którym musiałem wyjaśniać, dlaczego Polski nie dotknął kryzys. Oczywiście było wiele czynników, które to spowodowały, niekoniecznie związanych z działalnością rządu, może nie tyle z działalnością rządu, ile organów państwowych, ale jeżeli miałem poszukać takich, które były związane… No, ten był podstawowy. To były dyrektywy, rekomendacje ostrożnościowe, które były wydawane przez nasz nadzór finansowy i które na przykład zmuszały banki czy nakłaniały je do tego, żeby udzielały kredytów tylko tym kredytobiorcom, którzy dysponują wyższym niż do tej pory poziomem dochodów, a więc tam mówiono, że to ma być o 20% więcej niż do tej pory, itd., itd. To spowodowało ograniczenie. Natomiast na Węgrzech robiono to, co robiono w Stanach Zjednoczonych, to znaczy miał pieniądze, nie miał pieniędzy – radośnie do przodu itd...
(Senator Bolesław Piecha: Byle było tętno u człowieka.)
Pan doktor Piecha wie, czym to grozi.
(Wesołość na sali)
Tak że jeśli chodzi o przykład węgierski, to, jak powiadam, w tej sprawie nie krytykuję Orbána. Uważam, że on miał po prostu poważny problem z bardzo dużą liczbą ludzi i musiał go jakoś rozwiązać. Jednak ten przykład nie odpowiada po prostu polskim warunkom.
I jeszcze raz chciałbym powiedzieć, że byłoby dobrze, gdyby przede wszystkim pan poseł Pęk, który jest znawcą tej problematyki…
(Wesołość na sali)
…na zakończenie, skrytykowawszy wszystkich i wszystko, po prostu podziękował naszemu nadzorowi finansowemu. Dziękuję bardzo.