piątek, 30 listopada 2012

22. posiedzenie Senatu - pierwsze wystąpienie w debacie nad ustawą o zmianie niektórych ustaw w związku z realizacją ustawy budżetowej

Dziękuję, Panie Marszałku.
Wysoki Senacie! Chciałbym poruszyć trzy sprawy. Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że jestem pod wrażeniem wystąpienia pana senatora Pęka i w pierwszych słowach chciałbym mu serdecznie podziękować za ciepłe słowo o lewicy. Naprawdę warto było czekać i spotkać się tutaj w Senacie, żeby wreszcie to usłyszeć.
(Wesołość na sali)
(Senator Bogdan Pęk: …nie przypuszczałem, że będą…)
A jednak, prawda. To po pierwsze.
Po drugie, pan senator Pęk odwołał się także do tabloidów i polityki tabloidalnej i stwierdził, że, jakby to powiedzieć, ten rząd w niej przoduje, a ten, kto ją stosuje, to jest w ogóle o lata świetlne przed innymi itd., itd. No, ja nie chcę tutaj bronić sprawy polityki i w ogóle nie chcę się w tej chwili mieszać do tej sporu budżetowego, ale chcę powiedzieć, że dla mnie szczytem tabloidalnej polityki był ostatni program gospodarczy PiS, który został przedstawiony publicznie przez pana prezesa Kaczyńskiego. A więc rozumiem, że pan senator Pęk nie popiera tego programu, zresztą bardzo dobrze.
Głównym powodem mojego wystąpienia – bo tamto było, powiedziałbym, tak przy okazji – była chęć… to znaczy pewna dbałość o naszą młodzież, o umysły młodzieży. Ja generalnie zgadzam się z uwagami dotyczącymi polityki wobec oświaty, nauczycieli itd., ale może przedstawię troszkę inny punkt widzenia. Mianowicie chcę powiedzieć, że nie podoba mi się – to chcę powiedzieć jasno –że w sprawie edukacji, w sprawie oświaty nie ma jakiegoś strategicznego celu, który byłby publicznie pokazany, powiedziany, który może nawet mógłby być uzgodniony z opozycją i do którego kolejne rządy stopniowo by dążyły. W tym strategicznym celu… Tutaj były nawiązania, może nie dzisiaj, ale… Na przykład w dzisiejszej prasie są nawiązania do wyników edukacyjnych polskich uczniów, w pewnym rankingu jesteśmy dobrze notowani, na czternastym miejscu, to rzeczywiście jest bardzo dobry wynik. Ale tam są pewne składowe, to nie jest, że tak powiem, układane na podstawie jednego elementu, jest kilka składowych. I jesteśmy bardzo wysoko, jeśli chodzi o czytanie ze zrozumieniem. To cenne, pytanie tylko, co tym uczniom piszą na przykład gazety, co im mówią itd. Ale to dobrze. Jednak zdecydowanie gorzej jest z samodzielnością myślenia i z pracą zespołową. To notabene widać szerzej, poza szkołami też. I w związku z tym w tym obszarze powinny być podejmowane działania. Przykładowo, obecnie jest niż demograficzny, który powoduje, że jest mniej uczniów. I w związku z tym co się robi? No, zmniejsza się środki, traktuje się edukację trochę jak towar, jak firmę: jest mniejszy popyt, no to zmniejszamy produkcję, zwalniamy ludzi itd. A tymczasem trzeba by wreszcie spowodować, aby liczebność klas była mniejsza, i zablokować to na tym poziomie. Oczywiście to wymaga wyłożenia większych środków, ja sobie zdaję z tego sprawę, ale to powinno być strategicznym celem. Nad tą sprawą ubolewam.
Jeśli chodzi o umysły młodzieży, to… Pan senator Bierecki powołał się na powiedzenie „Nie ufajcie Grekom, kiedy przynoszą dary” i przypisał je Homerowi. No, ponieważ młodzież, jak wiadomo, masowo czytuje wystąpienia senatorów… (wesołość na sali) …i uczy się z nich, czuję się w obowiązku powiedzieć – tak jak w znanym dowcipie, że „Iliady” podobno nie napisał Homer, tylko zupełnie inny poeta grecki o tym samym nazwisku – że to powiedzenie, które brzmi „Timeo Danaos et dona ferentes”, nie jest z języka greckiego, to jest łacina i zostało ono użyte przez Laokoona w poemacie Wergiliusza „Eneida”, która oczywiście została ściągnięta z „Iliady”, to my wiemy, jakieś siedem wieków później, niemniej jednak autor jest inny. Dziękuję bardzo.

22. posiedzenie Senatu - wystąpienie w debacie nad ustawą o redukcji niektórych obciążeń administracyjnych w gospodarce

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Ustawa jest niezwykle ważna i była długo dyskutowana, także w atmosferze pewnych napięć politycznych, nawet zanim trafiła do Sejmu. Rzeczywiście, zawiera wiele udogodnień, wiele uproszczeń, które, zwłaszcza w warunkach spowolnienia gospodarczego, z jakim mamy do czynienia w Polsce, powinny ułatwić życie przedsiębiorcom, małym, trochę większym niż małym, w każdym razie przedsiębiorcom, których liczba w Polsce jest ogromna, którzy dominują. Rozwiązania takie jak kwestia rozliczania złych długów, leasing, inny sposób obliczania zaliczek na podatek, odsetki od niezapłaconej akcyzy, możliwość zaciągania kredytów pod pewien spodziewany zwrot podatku VAT – to wszystko są działania, które trzeba powitać z uznaniem.
Jednakowoż chciałbym zwrócić uwagę na kwestię, która była główną przyczyną, że tak powiem, wyprodukowania tej ustawy, mianowicie na kwestię kasowego rozliczania VAT. Przypomnę, że wszystko zaczęło się od tego, że wspomniane propozycje wysuwane były ze strony niektórych sił politycznych, przede wszystkim ze strony PSL i osobiście przez Waldemara Pawlaka. Wyglądały one racjonalnie. Rzeczywiście, dla każdego, nawet niezaznajomionego z mechanizmami płacenia podatków, było sprawą dość, powiedziałbym, trudną do zrozumienia to, że przedsiębiorca, który sprzedawał swój towar czy usługi, wystawiał fakturę, faktura ta zawierała VAT, a on musiał ten VAT zapłacić, mimo że nie otrzymał pieniędzy, nie otrzymał zapłaty. Oczywiście to nie było dokładnie tak, bo w dotychczasowej ustawie mówiło się, że ma on sześćdziesiąt dni. A więc nie musiał płacić natychmiast po wystawieniu faktury. Zakładało się, że w ciągu sześćdziesięciu dni dostanie tę zapłatę i dopiero po upływie sześćdziesięciu dni rzeczywiście musiał zapłacić VAT. Jednak w warunkach spowolnienia gospodarczego i trudności finansowych wielu przedsiębiorstw przekraczanie tego terminu sześćdziesięciodniowego stało się oczywiście znacznie częstsze i coraz więcej przedsiębiorców podnosiło kwestię tego, że muszą płacić VAT, a nie dostali pieniędzy. A więc to, że może trzeba przejść na system kasowy, rozumiało się samo przez się. Rzeczywiście, gdyby to było, że tak powiem, czyste przejście, pewnie byłaby jakaś ulga.
Zwracam uwagę na to, że przecież ten system obowiązuje u nas od bardzo dawna, były różne okresy kryzysowe w gospodarce i nie zmienialiśmy go. Ministerstwo Finansów zawsze opierało się takim propozycjom, przeciągało, nie zgadzało się na nie itd. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu: z powodu strat w budżecie. W dotychczasowej sytuacji przedsiębiorca wpłacał VAT, a gdyby były zatory płatnicze – bo takie propozycje z reguły pojawiały się wtedy, kiedy pojawiały się zatory płatnicze – liczba przedsiębiorców niewpłacających VAT byłaby oczywiście znacznie większa, podobnie jak wpływy do budżetu. Z kolei w warunkach spowolnienia gospodarczego budżet przeżywa trudności, nasz budżet również je przeżywa, wiadomo, że cały czas oscylujemy wokół progu ostrożnościowego. Zresztą mamy również inne cele, które chcemy realizować. Prawdopodobnie więc takie zwykłe przejście na system kasowy bez jakichś dodatkowych ograniczeń czy rozwiązań spowodowałoby wielomiliardowy ubytek dochodów. W tej chwili nie umiem go określić, ale myślę, że nie pomylę się, jeśli powiem, że byłoby to wiele miliardów złotych. Niemniej jednak, jeśli mówi się o działaniach, które mają zmierzać do zmniejszenia zatorów i ulżenia przedsiębiorcom, to nie ma tu innego sposobu, niż wpuszczenie pewnej większej sumy pieniędzy do tego obiegu. To wpuszczenie wyglądałoby na przykład w ten sposób, że budżet otrzymywałby ich mniej, za to więcej zostawałoby u przedsiębiorców. Czy budżet było na to stać, czy nie było go na to stać, to jest inny temat. Ja uważam, że raczej nie było stać. Może na jakieś mniejsze rozwiązanie, może w jakiejś mniejszej skali, ale raczej nie było go na to stać.
Dlaczego wobec tego minister finansów w końcu się na to zgodził? Ano zgodził się dlatego, że wprowadził tam dodatkowy przepis, o którym wcześniej nie było mowy, mianowicie taki oto, zgodnie z którym ten, kto wystawia fakturę, a nie dostanie zapłaty, nie zapłaci VAT, ale ten, kto tę fakturę otrzymał i nie zapłacił, to nie tylko nie może sobie odliczyć VAT, bo to rozwiązanie już istniało, ale – tu jest nowość – nie może sobie tego wliczyć do kosztu uzyskania przychodu, czyli nie może pomniejszyć podatku dochodowego. Wprawdzie podatek dochodowy wynosi 19%, a VAT – 23%, ale redukuje się tę różnicę do czterech punktów procentowych i to jest bardziej do uniesienia przez budżet państwa. Można powiedzieć, że z punktu widzenia budżetu nie ma zupełnego równoważenia, ale jest to, jak powiedziałem, do udźwignięcia.
Tyle tylko, że trzeba wiedzieć, co to powoduje w sferze realnej. W sferze realnej niesie to dwie konsekwencje. Otóż to, że jedni nie płacą drugim, to nie jest, jak się może powszechnie przypuszcza, wynik tego, że ktoś po prostu oszukuje, naciąga, nie chce płacić, bo nie lubi, i koniec. Nie. Oczywiście są i tacy, ale generalnie w warunkach spowolnienia gospodarczego to jest wynik obiektywnych procesów. Ci ludzie po prostu nie mają pieniędzy, był problem ze zbytem i nie mają pieniędzy. To jest obiektywna przyczyna. Teraz tak. Jeżeli taki przedsiębiorca nie będzie mógł powiększyć swoich kosztów uzyskania przychodu, a w związku z tym będzie musiał zapłacić wyższy podatek, czy to PIT, czy CIT, to siłą rzeczy jego sytuacja finansowa się pogorszy. A więc można powiedzieć, że będzie to w pewnym sensie wpływało wręcz na zwiększenie zatorów płatniczych, ponieważ on, mając mniej pieniędzy, nie tylko nie zapłaci temu, któremu już nie zapłacił, ale nie zapłaci następnemu. Ja powiem szczerze, że bardzo wątpię, czy ta procedura, czy akurat ten przepis – co do innych wypowiedziałem się bardzo pozytywnie, są potrzebne itd. – rzeczywiście tu pomoże.
Powiem więcej. Sprawa kasowego rozliczania dotyczy firm, które mają obroty w określonych granicach, 1 milion 200 tysięcy euro. Jeśli zatem taka firma dostarcza towar do dużej firmy, a duża firma też przeżywa trudności płatnicze, nie jest żadnym bankrutem, ale przeżywa trudności, przerzuca, jednym płaci, drugim nie płaci, przeciąga itd., itd., to ta, wiedząc o tym, że ma do czynienia z firmą, która rozlicza się kasowo, a ona, nie płacąc, nie będzie mogła sobie zaliczyć tego do kosztu uzyskania przychodu, jeśli tylko będzie mogła, wybierze taką firmę, takiego dostawcę, który ma obroty powyżej 1 miliona 200 tysięcy i w ten sposób się nie rozlicza. Może to zatem spowodować, ja nie chcę tego szczególnie wyolbrzymiać, ale na jakimś odcinku może to spowodować zmniejszenie liczby zamówień dla tych firm, którym właśnie chcieliśmy pomóc.
Konkludując, powiem tak. Przepis, który był u podstaw tej ustawy, uważam za bardzo ryzykowny i nie sądzę, żeby przyniósł on pozytywne rezultaty, ale może się mylę, może się okazać inaczej. Byłoby dobrze, gdyby Ministerstwo Finansów w tej sprawie, zwłaszcza że nigdy nie paliło się do tego rozwiązania, przeprowadziło pewną analizę tego, jak to wyglądało do momentu wejścia w życie tej ustawy i co się dzieje po jej wejściu w życie, i przedstawiło jej wyniki publicznie. Dlatego że u nas kursują różnego rodzaju, powiedziałbym, cudowne pomysły na rozwiązanie pewnych problemów, które nawet próbuje się wdrażać, ale potem się tego nie ocenia, tylko wszyscy są zdziwieni, że nie pomogło.
A tak marginesie dodam, że sądzę, że można stosować system kasowy, można stosować system memoriałowy. Jeżeli chce się stosować system kasowy, to trzeba go wprowadzać stopiniowo. To jasne. Ale chyba mimo wszystko lepiej go wprowadzać, przewidywać przejście na ten system w sytuacji dobrej koniunktury niż w sytuacji złej koniunktury, w której rzekomo ma on pomóc, a jest bardzo prawdopodobne… Nie mówię, że zaszkodzi, bo to niekoniecznie, chyba nie, ale na jakieś wielkie cudowne ozdrowienie tego sektora, licznego sektora przedsiębiorstw w Polsce raczej bym nie liczył. Dziękuję.

22. posiedzenie Senatu - drugie wystąpienie w debacie nad ustawą o zmianie niektórych ustaw w związku z realizacją ustawy budżetowej

Pani Marszałek! Wysoki Senacie!
Ja już tylko w sprawie tej liczebności klas, bo tak ograniczyliśmy tematykę. Nie będę polemizował z panem senatorem Laseckim, bo z matematyki wynika, że po prostu przy tej samej liczbie uczniów i nawet nadmiernej liczbie nauczycieli, jeżeli tę samą liczbę uczniów podzielimy na więcej klas, to ta sama liczba nauczycieli będzie musiała pracować więcej, żeby te klasy obsłużyć. I to byłby chyba ten kierunek, o który panu chodzi.
Jednak kluczową sprawą jest, czy to trzeba robić, czy tego nie trzeba robić. Ja się zgadzam z panem senatorem Wittbrodtem, który ma w tej sprawie wielkie doświadczenia – ale ja też tą sprawą interesowałem się dość gruntownie – że z jednej strony jest jakaś liczba uczniów, która jest przesadna i nad którą trudno zapanować, a z drugiej strony, jeśli tych uczniów jest zbyt mało, to wówczas mamy zbyt małą różnorodność w klasie i są większe trudności w pracy zespołowej, we wzajemnym korzystaniu z doświadczeń, ścieraniu się charakterów itd., itd. Oczywiście ta liczba właściwa nie jest do końca określona, ale z całą pewnością, jeśli chodzi o klasy w Polsce, my jeszcze tej liczby nie osiągnęliśmy. W związku z tym jednak w tym kierunku bym próbował się posuwać.
A teraz co do wyników nauczania. Otóż ja się interesowałem tymi badaniami. Proszę państwa, to nie jest proste zbadać ten problem, dlatego że to wymaga wieloletnich badań. Przecież to musi być pewna klasa, która idzie razem przez ileś lat i musi być porównywalna z inną klasą, która musiałaby być uczona przez tego samego nauczyciela w takich samych warunkach. W przeciwnym wypadku, jeżeli jest brana pod uwagę na przykład inna szkoła, w której grupa uczniów jest liczniejsza, szkoła, która jest w innej dzielnicy, są w niej inne warunki itd., takie porównania są niezwykle trudne. Raczej trzeba tutaj postawić na pewną intuicyjność i to intuicyjność także nauczycieli. Trzeba też dodać, że nie chodzi tylko o wyniki nauczania, chodzi także o coś, co się nazywa procesem wychowawczym, a który to proces jest realizowany nie tylko przez tak zwanych wychowawców klasowych, ale także przez każdego nauczyciela, który musi być wychowawcą dla uczniów i musi im poświęcić trochę czasu. W sytuacji, w której jest ich zbyt dużo – nie wymieniam w tej chwili liczby – oczywiście ten czas, który nauczyciel może im poświęcić czasem na jakieś indywidualne zajęcia, czasem po prostu na rozmowę, a czasem na zwrócenie uwagi w trakcie lekcji jest oczywiście znacznie krótszy. Dlatego ja tutaj nie odwoływałbym się do jakichś badań w tym zakresie, tylko raczej proponowałbym zmierzać stopniowo w tym kierunku. Tego się nie da się zrobić z roku na rok, bo to wymaga sporych nakładów, ale trzeba sobie postawić pewien cel, tak jak powiedziałem, strategiczny i do tego celu dążyć. Dziękuję.

piątek, 9 listopada 2012

20. posiedzenie Senatu - pierwsze wystąpienie w debacie nad projektem uchwały w 10. rocznicę patronowania Polsce przez św. Andrzeja Bobolę

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Z satysfakcją usłyszałem, że pan marszałek Borusewicz dyskutował z panem senatorem Jaworskim na temat tego typu uchwał, tego, czy one powinny być przyjmowane przez Senat. Jak widać, do tej pory nie udało mu się przekonać pana senatora Jaworskiego, że takich uchwał nie powinno się w ogóle wnosić.
Jeśli chodzi o tę poprzednią uchwałę, która została odrzucona, to ona miała zupełnie inny charakter, ona miała charakter polityczny i z tych względów została odrzucona. Zresztą już nie wchodzę w dyskusję na temat tamtej uchwały. Było, nie ma. A jeśli chodzi o uchwały dotyczące osób wielce zasłużonych, to powiem, że trzeba sobie zadać pytanie: dla kogo zasłużonych? Jeśli mamy do czynienia z osobą duchowną, której działalność była działalnością, można powiedzieć, na rzecz szerokich rzesz, mas – byli duchowni, którzy prowadzili na przykład bardzo aktywną działalność w środowisku dzieci, młodzieży, był taki ksiądz Markiewicz, tu była uchwała w tej sprawie – i można było to wykazać, to tak. Ale jeżeli chodzi o z osoby duchowne, które, z całym szacunkiem dla nich, dla ich poświęcenia, działań na niwie religijnej, zasłużyły się dla środowiska religijnego, wszystko jedno którego, czy katolickiego, czy niekatolickiego, obojętne, no to najmocniej przepraszam, ale nie jest zadaniem Senatu podejmowanie tego rodzaju uchwał. Tego rodzaju uchwały mogą podejmować grupy senatorów, przedstawiać je jako oświadczenia, są różne formy w tym względzie, mogą je podejmować organy, władze religijne odpowiednich wyznań. Zaczyna się utrwalać niedobry obyczaj. I to, co powiedział tutaj pan senator Jaworski, że oto pan Roman Kluska podpowiedział mu, że może by uczcić świętego Andrzeja Bobolę… No, następnym razem kto inny podpowie kogo innego. Już chciałem powiedzieć „nie idźmy tą drogą”, tyle tylko że to zdanie ma inny kontekst, więc… Ale sens jest taki, sens jest właśnie taki.
Ja chcę powiedzieć, że ta uchwała w pierwszej wersji – to przecież pokazuje intencje – mówiła, że święty Andrzej Bobola jest ważnym punktem odniesienia dla katolików w Polsce. No, komisja to zmieniła, pan senator Zientarski pochylił się z troską nad tym tekstem i uznał, że tak być nie może. Zmiana polega na tym, że napisano, iż jest ważną postacią dla Polaków. No, proszę państwa, dla Polaków, ale nie dla wszystkich, to trzeba jasno powiedzieć. Na przykład dla Polaków wyznania prawosławnego zdecydowanie nie, zdecydowanie nie. Andrzej Bobola jest bardzo zasłużony dla wyznania katolickiego, ale on prowadził działalność zwaną prozelityzmem. Nawracał prawosławnych, i to również siłą – oczywiście nie on sam, ale z pomocą innych – tak że w środowisku prawosławnym jest bardzo negatywnie oceniany. Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny negatywnie odniósł się do tego, że Andrzej Bobola został uznany za patrona Polski. Bo to, że jest świętym, błogosławionym, to jest sprawa katolików, sprawa papieży itd., ale już patron Polski powinien być uznawany przez wszystkie środowiska, a tu tak nie jest.
Dalej – ale to na marginesie, bo nie chcę za daleko wchodzić w sprawy, że tak powiem, teologiczno-religijne. Otóż o pewnych rzeczach warto jednak powiedzieć. Pan senator Sepioł słusznie zadał pytanie: a co ze świętym Stanisławem, a co ze świętym Wojciechem? Ja tak na marginesie chcę powiedzieć, że jeśli chodzi o patronów Polski, to są patroni główni i patroni drugorzędni – tak to się nazywa formalnie, to nie jest mój wymysł. Patroni główni to właśnie święty Wojciech i święty Stanisław biskup, a patroni drugorzędni to święty Stanisław Kostka i święty Andrzej Bobola.
A więc jeśli wejdziemy na tę proponowaną drogę, to po prostu z niej już nie zejdziemy.
Chcę też powiedzieć, że ja nie neguję szlachetnych intencji pana senatora Jaworskiego, który jest człowiekiem łagodnego usposobienia, tyle tylko że wpycha nas wszystkich po prostu w trudną sytuację.
Tak na marginesie powiem, że jestem ciekaw, co powiedziałby pan senator i ci, którzy podpisali się pod omawianym projektem uchwały, gdybym ja przyniósł na przykład projekt uchwały w trzydziestą rocznicę śmierci profesora Tadeusza Kotarbińskiego, a pierwsze zdanie tego projektu brzmiałoby: profesor Tadeusz Kotarbiński ze względu na swe życie i dokonania jest postacią ważną dla ateistów.
(Senator Bohdan Paszkowski: To niech pan przyniesie.)
Nie, nie, proszę nie mówić: niech pan przyniesie. Ja nie przyniosę projektu takiej uchwały, nie przyniosę, dlatego że uważam, że to nie jest miejsce, by tego rodzaju uchwały podejmować.
I jeszcze na marginesie chcę powiedzieć, że jeśli chodzi o śluby lwowskie, które przez króla polskiego zostały wygłoszone czy, że tak powiem, przyjęte, to one zawierały przede wszystkim pierwiastek religijny, a pierwiastek świecki – i to jest ciekawe – był taki, że król zobowiązywał się, tu zacytuję: „poprawić sytuację chłopów i mieszczan, kiedy tylko kraj zostanie uwolniony spod okupacji”. I wszyscy obecni – a zatem szlachta, która tam była – powtarzali słowa tej przysięgi. No ale obietnice wobec niższych stanów nie zostały zrealizowane na skutek oporu szlachty. Tak że nawet ta część tych ślubów nie została zrealizowana.
Ja nie chcę w tej chwili zgłaszać wniosku o odrzucenie projektu uchwały, ona nie jest przecież groźna, to nie o to chodzi. Ale wydaje mi się, że ta dzisiejsza dyskusja jest potrzebna po to, żeby po prostu takie projekty uchwał nie pojawiały się w przyszłości, bo to nie buduje dobrego wizerunku Senatu. Ja na pewno nie będę głosował za podjęciem tej uchwały i mam nadzieję, że nie będę w tym osamotniony. Dziękuję.

20. posiedzenie Senatu - drugie wystąpienie w debacie nad projektem uchwały w 10. rocznicę patronowania Polsce przez św. Andrzeja Bobolę

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Cieszę się, że nie jestem osamotniony w tych poglądach, które tutaj wyraziłem. Rzeczywiście dokładnie chodzi o to, o czym powiedział przed chwilą pan senator Abgarowicz. Chciałbym jeszcze ustosunkować się do kilku stwierdzeń, które tutaj wcześniej padły.
Mianowicie, czy Andrzej Bobola, jego działalność, jego postać jest częścią naszego dziedzictwa kulturowego. Tak, jak działalność setek tysięcy innych osób, które mają swoje miejsce w historii, wyróżniły się, piszą o nich historycy, gdzieś wykonały jakieś działanie, które zostało zauważone. Takich przypadków są tysiące, jeżeli nie dziesiątki tysięcy. Więc to nie jest argument, to jest za słaby argument, to musi być, Panie Senatorze Jackowski, rzeczywiście coś zdecydowanie mocniejszego, silniejszego i właśnie w odniesieniu do państwa polskiego jako całości. Czy Senat ma prawo… Bo tutaj padały takie głosy, jakobym ja, nie wiem, zabraniał Senatowi podejmować takiej uchwały. Nie. Senat może podjąć, mówiąc szczerze, każdą uchwałę. To nie jest ustawa, która może być kwestionowana przed Trybunałem, to jest tylko uchwała, więc Senat może podjąć każdą uchwałę. Ta dyskusja dotyczy tego, czy to jest ten rodzaj uchwał, które powinniśmy podejmować. I tyle w tej kwestii.
Jeśli chodzi o Kotarbińskiego, którego tutaj wymieniłem, to ja go wymieniłem w określonym kontekście. Tak że proszę nie zachęcać mnie do zgłaszania uchwał sławiących Kotarbińskiego. Myślę, że jak będzie jakaś rocznica, to warto będzie to zrobić. Kotarbiński był naukowcem, był człowiekiem, który działał na rzecz całego społeczeństwa i każdy bez względu na to, jaką wiarę wyznaje, jakie ma poglądy itd., itd., docenia to dzieło. I my tu podejmowaliśmy wiele uchwał, które zawsze popierałem. Chociaż niektórzy pytali: po co Senat podejmuje tyle tych uchwał? A ja odpowiadałem: ktoś musi je podejmować, ktoś musi o tych ludziach przypominać – Banach, matematyk, niedawno wybitni matematycy od Enigmy, Maria Skłodowska-Curie itd., itd. Jest cała masa ludzi, o których my od czasu do czasu troszkę przypominamy. W tym przypadku, mówiąc krótko, to nie jest taka postać.
I wreszcie sprawa, która tutaj padła jako taki argument – zdaje się, że pan senator Seweryński o tym mówił – że on jest patronem Polski. Ja przepraszam bardzo, jeżeli organ można powiedzieć władny, wybrany i reprezentujący społeczeństwo polskie, jakim jest Sejm albo Senat, uzna kogoś za patrona Polski, to będziemy czcić jego kolejne rocznice, proszę bardzo, jednak czegoś takiego nie ma. Patronem Polski… W tej chwili o patronach Polski trudno mówić. „Patrz, Kościuszko, na nas z nieba”… – to może jest patron. A Andrzej Bobola i inni, których tu wymieniłem, są patronami Polski, i to jest ta właśnie nomenklatura, wskazanymi przez papieży, poszczególnych papieży, czyli ma to charakter czysto religijny. Bardzo przepraszam, ale to nie jest argument: patron Polski. Na tej zasadzie, nie wiem, każde wyznanie może ustanowić patrona Polski i twierdzić, że jest on patronem Polski. Oczywiście ja sobie zdaję sprawę z tego, że w Polsce zdecydowaną większość stanowią katolicy, ale Senat, Sejm to są instytucje państwa polskiego, które są obowiązane zachować bezstronność w tych sprawach, w sprawach religijnych.
Tak że z całym szacunkiem… W ogóle cieszę się, bo chcę powiedzieć, że taka dyskusja jak tutaj w Sejmie po prostu by się nie mogła odbyć, tam by się nie mogła odbyć, tam by doszło do scen drastycznych, a tutaj nie.
(Senator Kazimierz Jaworski: Dokładnie.)
(Senator Kazimierz Kleina: Nie, w Sejmie lepiej, bo zawsze w drodze konsensusu…)
(Wesołość na sali)
Postanowiłem jednak zaprezentować ten pogląd i być może jakieś jego elementy również zostaną przez koleżanki i kolegów z prawej strony wzięte pod uwagę. Dziękuję.

czwartek, 8 listopada 2012

Podziękowanie od Rady Rodziców Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie Generalnym RP w Nowym Jorku

5 listopada br. Rada Rodziców Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie Generalnym RP w Nowym Jorku przesłała senatorowi Markowi Borowskiemu podziękowanie za obronę szkolnych punktów konsultacyjnych przy polskich placówkach dyplomatycznych:

                                                      (Kliknij żeby powiększyć)