czwartek, 19 listopada 2015

2. posiedzenie Senatu IX kadencji - pierwsze wystąpienie w dyskusji nad zmianą ustawy o Trybunale Konstytucyjnym



Dziękuję bardzo. Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Najpierw drobniejsze uwagi, które są raczej przedmiotem dyskusji, a nie kwestiami konstytucyjnymi, tak uważam. Kwestia kadencyjności to nie jest chyba, mimo wszystko, kwestia konstytucyjna, chociaż rzeczywiście skracanie czegoś, co już trwa, może być przedmiotem dyskusji i może być przedmiotem rozpatrywania przez Trybunał. Ale nie uważam, żeby to miało zasadnicze znaczenie. Tyle tylko, że w argumentacji, która została podana w uzasadnieniu ustawy, przywołany jest przykład Sądu Najwyższego. Otóż prezes Sądu Najwyższego sprawuje swoją funkcję kadencyjnie. No, tylko różnica polega na tym, że sędzia będący członkiem Sądu Najwyższego jest takim sędzią dożywotnio, nie ma odrębnej kadencji. Tak więc od momentu, w którym stanie się takim sędzią, może nim być jeszcze i dwadzieścia lat. W związku z tym tam kadencyjność ma jakiś sens. Z kolei w sytuacji, w której sędzia Trybunału jest takim sędzią dziewięć lat, wprowadzanie kadencyjności jest rozwiązaniem dosyć sztucznym. I rzeczywiście jeśli ta kadencja wynosi trzy czy nawet cztery lata, jak to zgłosił tutaj senator Zientarski, to powstaje problem, że ponieważ to prezydent decyduje o tym, kto będzie prezesem, wybiera go spośród kandydatów, a jednocześnie zaskarża różne ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, no to… Pojawia się taki delikatny problem niezawisłości tego prezesa, który, jeśli chce być prezesem przez jeszcze jedną kadencję, to musi wziąć pod uwagę ten fakt. Dlatego ja opowiadam się przeciw tej kadencyjności. Ale, jak stwierdzam, nie jest to problem konstytucyjny. Druga sprawa, pan senator przewodniczący Paszkowski bardzo rozwijał ten temat. Chodzi o to, że do tej pory, w ustawie obowiązującej było tak, że żeby być sędzią Trybunału, trzeba było mieć kwalifikacje sędziego Sądu Najwyższego. No a przecież jest jeszcze Naczelny Sąd Administracyjny – więc dlaczego nie kwalifikacje sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego? Dlatego, Panie Przewodniczący, że te kwalifikacje są identyczne. Tak, tak, identyczne. Pan senator nie zauważył, że nastąpiła zmiana ustawy o Naczelnym Sądzie Administracyjnym i rozdzielono kwalifikacje, jeśli chodzi o szczebel wojewódzki sądu administracyjnego i Naczelny Sąd Administracyjny. Jeśli chodzi o Naczelny Sąd Administracyjny, to zaostrzono te kwalifikacje, one są identyczne… To jest tak zwane superfluum, niepotrzebne. Ale znowu: to nie tworzy deliktu konstytucyjnego, a więc, powiedzmy sobie, nie przeszkadza. Zwracam na to uwagę dla porządku. Pan minister Ziobro tutaj, ale nie tylko, mówił: no, proszę bardzo, ustawa była źle skonstruowana, bo przecież można było praktycznie w dowolnym momencie wybrać sędziów, z ogromnym wyprzedzeniem. No, rzeczywiście, to nie było dobre rozwiązanie. Ale chcę powiedzieć, że w tym, co proponujecie, jest dokładnie to samo. Tu jest zresztą błąd, bo jest powiedziane, że trzydziestego dnia trzeba zgłaszać… Prawda? Dokładnie trzydzieści dni przed. O tym błędzie była tu już mowa. Ale nawet gdyby to było do trzydziestego dnia, to też nie byłoby granicy tylnej, że tak powiem, czyli też można by z wyprzedzeniem, nie wiem, dwuletnim, trzyletnim, czteroletnim… Skoro krytykuje się tamte rozwiązania, to tutaj ta kwestia powinna być, a jej nie ma. Z tego wynikało, że tu nie jest podnoszony faktyczny problem. Teraz przechodzimy do spraw poważniejszych, mianowicie do ślubowania jako początku kadencji. O tym już była mowa. Proszę państwa, ja mam tutaj ściągniętą ze strony internetowej Sejmu… To jest uchwała Sejmu, która mówi jasno… Akurat w tym przypadku uchwała dotyczy Romana Hausera, który został wybrany sędzią – czy też, jak mówi pan minister Ziobro, został osobą wybraną, został wybrany – i tu jest powiedziane: w sprawie wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Sejm na podstawie art. 194 konstytucji i na podstawie ustawy itd. wybiera na stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego Romana Hausera. Art. 2 mówi, że kadencja nowo wybranego sędziego Trybunału rozpoczyna się z dniem 7 listopada – 6 listopada kończyła się bowiem kadencja poprzednika. To wszystko jest już uregulowane …to wszystko już jest. Po co to zmieniać? O co chodzi? Ale to nie koniec, no bo jest zmiana, która polega na tym, że oto ślubowanie wyznacza początek kadencji. Ja bardzo przepraszam, ale popatrzmy na sprawę posłów i senatorów. Przepis, który jest w ustawie o prawach i obowiązkach posłów i senatorów, mówi o terminie złożenia ślubowania, tam jest termin trzymiesięczny, ale to jest termin dla posła i dla senatora, to znaczy jeśli w tym terminie nie złożą ślubowania, nie stawią się, to tracą mandat. Gdyby przepis w tej ustawie zamykał się tylko w tym sformułowaniu, że w ciągu 30 dni wybrana osoba (sędzia) musi złożyć ślubowanie, to w porządku – oznaczałoby to, że jeżeli ten wybrany sędzia z jakichś powodów nie chce złożyć ślubowania, nie przychodzi, nie przyjeżdża, odmawia itd., to po 30 dniach straci mandat i zaczniemy wybierać na nowo. Ale tu nie tylko to jest. Tu oprócz tego jest powiedziane, że z dniem ślubowania zaczyna się kadencja. Powiem tak: gdyby prezydent Andrzej Duda nie zwlekał w tej chwili, nie naruszał konstytucji, niestety, przeciągając przyjęcie tego ślubowania, to można by przyjąć, że jest to jakieś praktyczne rozwiązanie. Tylko niestety ten przypadek pokazał, że w przyszłości prezydent może tego spokojnie nadużywać, może nie przyjmować ślubowania. Proszę państwa, pan minister Ziobro – na którego słowa rzadko się powołuję, a nawet, jak sięgam pamięcią, chyba nigdy tego nie zrobiłem, ale tym razem się powołam, ponieważ był wyjątkowo szczery – na pytanie kolegów, czy ten termin jest terminem obowiązującym prezydenta, odpowiedział: nie, prezydenta to chyba nie. Owszem, sędziego tak, osobę wybraną, ale prezydenta chyba nie. To, proszę państwa, co to znaczy? To znaczy, że tą ustawą przydajemy prezydentowi tak naprawdę uprawnienia konstytucyjne, których nie ma w konstytucji, ponieważ konstytucja mówi, że sędziów wybiera Sejm. Koniec, kropka. Prezydent tylko odbiera ślubowanie, bo ktoś wysoko umocowany musi odebrać. Tak na marginesie, proszę państwa, nie kto inny jak Prawo i Sprawiedliwość przy okazji tej noweli, kiedy ona była dyskutowana, zastanawiało się głośno, czy to dobrze, że prezydent odbiera ślubowanie. Wtedy prezydentem był akurat Bronisław Komorowski. Czy to dobrze, że prezydent odbiera ślubowanie? Czy nie lepiej byłoby, ponieważ to Sejm wybiera, żeby to przed marszałkiem Sejmu, przed Sejmem to ślubowanie było składane? Czyli widać było, że podchodzono do tego w sposób naturalny. Ktoś musi, oczywiście ktoś godny, odbierać to ślubowanie. Zostało to przy prezydencie. Ale, proszę państwa, to nie jest uprawnienie prezydenta, bo gdyby tak miało być, toby się okazało, że i Sejm wybiera, i prezydent wybiera. Tak nie jest, więc ten przepis jest ewidentnie sprzeczny z konstytucją. Trzeba by po prostu zmienić konstytucję i nadać prezydentowi takie uprawnienie. I wreszcie sprawa unieważnienia wyboru, bo ostatni przepis, który tam jest, to jest unieważnienie wyboru – tak to trzeba nazwać. Proszę państwa, nie ma takiej praktyki. Ci sędziowie zostali wybrani na podstawie prawidłowo przyjętej ustawy. Ona się może nie podobać, ale została prawidłowo przyjęta przez większość sejmową, w odpowiedni sposób opublikowana itd., itd. W związku z tym powstaje pytanie… Bo ja rozumiem, że może być taka sytuacja, w której ustawa została przyjęta, wszystko jest prawidłowo, ale ustawa zdaniem jakiejś części polityków, obywateli itd., narusza konstytucję. To co się wtedy robi? Wtedy się po prostu tę ustawę skarży do Trybunału. Wspomniał przed chwilą pan senator Zientarski, że wniosek wpłynął od grupy posłów Prawa i Sprawiedliwości. Muszę powiedzieć, że byłem wtedy nagabywany przez różne osoby, które nie były przychylne Prawu i Sprawiedliwości, i pytany, czego ten PiS chce. Ja odpowiadałem, że ma prawo złożyć wniosek. Powiem więcej: dobrze, że złożył ten wniosek. Mówimy o tych dwóch wybranych, których kadencja kończy się później. To może budzić wątpliwości, a więc lepiej niech się Trybunał w tej sprawie wypowie. I nagle się okazało, że się jednak nie wypowie. Nie wypowie się, ponieważ wniosek został wycofany. Argumentacja, którą tutaj pan senator Paszkowski przytaczał… Dlaczego jest ustawa? Bo wniosek został wycofany. A dlaczego wniosek został wycofany? Bo jest ustawa. No, proszę państwa, to nie jest odpowiedź. Ten wniosek został przecież wycofany celowo. No, jesteśmy inteligentnymi ludźmi… Został wycofany celowo prawdopodobnie dlatego, jak sądzę, że obawiano się, iż wyrok Trybunału może być nie całkiem po myśli tych, którzy ten wniosek złożyli. I powstała koncepcja stworzenia ustawy i szybkiego jej przeprowadzenia. To nie jest fair, to nie jest uczciwe. Ten wniosek powinien być rozpatrzony przez Trybunał i wtedy byśmy wiedzieli, co można, czego nie można, w jakim zakresie itd. Dlatego proszę się nie dziwić, że ten wniosek został powtórzony. Oczywiście że to jest dziwna sytuacja – ja sobie z tego zdaję sprawę – bo ci, którzy uchwalali, złożyli ten wniosek. No ale jakie mają wyjście? No jakie mają wyjście? Trybunał powinien się wypowiedzieć w tej sprawie i wypowie się. Podobnie jest, jeżeli chodzi o nową ustawę, czyli tę, którą dzisiaj rozpatrujemy. Mieliśmy dyskusję z profesorem Seweryńskim… Na posiedzeniu komisji profesor Seweryński powiedział: no, macie tyle zastrzeżeń do tej ustawy, ale przecież Trybunał się wypowie w sprawie; można ją zaskarżyć i Trybunał się wypowie. Zgoda, ale skoro tak, to dlaczego takie terminy? Przecież groźba polega na tym, że… Ja przypomnę te terminy: 14 dni vacatio legis, 7 dni na zgłoszenie kandydatów, a następnie wybór. I może się okazać, że zanim Trybunał się wypowie, to już będzie kolejny komplet pięciu sędziów. I jedni będą wybrani, i drudzy będą wybrani. Jeśli potem Trybunał się wypowie, że ustawa dzisiaj procedowana jest niekonstytucyjna, to tamci wybrani jako pierwsi będą mieć prawo być sędziami, a tymczasem pan prezydent zaprzysięgnie tych drugich. Czy panowie bierzecie w ogóle pod uwagę, że może dojść do takiej sytuacji? I wszyscy będziemy się z tym borykać. Staniemy się – powiem to twardo – pośmiewiskiem świata. My nie jesteśmy Białorusią, nie jesteśmy Kazachstanem.. Myśmy już to przeszli. A ja naprawdę nie widzę dobrej woli w tym zakresie. Na koniec powiem szczerze, że mam problem z głosowaniem w sprawie tej ustawy. Bywało różnie… Mieliśmy tu ustawy, do których byłych zarzuty konstytucyjne, ale zawsze było tak, że, po pierwsze, były opinie, kilka opinii. Po drugie, te opinie były różne. Jedni się przychylali do tych, drudzy do tamtych i stawało na tym, że głosowało się za albo głosowało się przeciw. Trybunał, że tak powiem, był w zapasie i zawsze mógł się wypowiedzieć. Teraz mamy zupełnie inną sytuację, bo ani w Sejmie, ani w Senacie nie poproszono… nie zgodzono się na żadną opinię konstytucjonalistów. Powtarzam: żadną. Jedyne opinie to były opinie biur legislacyjnych, no bo te muszą być. Była taka w Sejmie, była taka w Senacie. Ja mam, proszę państwa, przed sobą opinię sejmowego Biura Legislacyjnego. Ono nie porozumiewało się w tej sprawie z biurem senackim, tworzyło swoją opinię zupełnie odrębnie, no i wcześniej. A, proszę państwa, są tu dokładnie takie same konkluzje. Powtarzam: dokładnie takie same. I dokładnie te same przepisy są kwestionowane jako absolutnie niezgodne z konstytucją. W związku z tym jasne jest, że mamy tu ustawę, która jest ewidentnie niekonstytucyjna. Mamy ustawę, która może doprowadzić do potwornego chaosu. I mamy sytuację, w której odmówiono – celowo – zebrania takich opinii. W tej sytuacji, proszę państwa, ja nie mogę w ogóle głosować w tej sprawie, dlatego że głosowanie oznacza, iż legitymizuje się ten proces legislacyjny. Ja nie mogę go legitymizować, więc uprzedzam, że nie będę brał udziału w głosowaniu, nie dlatego, że lekceważę sprawę, ale dlatego, że po prostu mam szacunek dla tej Izby, a także dla wielu z państwa, w tym senatorów z PiS, z którymi pracowałem przez ostatnie cztery lata. I ubolewam nad tym, że po prostu zostaliście wciągnięci w te tryby. Wiem, jak to działa. I oczywiście, Pani Marszałek, ponieważ wiem, że nieobecność na głosowaniu, a właściwie niegłosowanie – bo obecny będę – skutkuje karą finansową, to proszę uprzejmie mi ją wymierzyć, bo usprawiedliwiał się nie będę. Dziękuję bardzo.