sobota, 30 stycznia 2016

9. posiedzenie Senatu - wystąpienie w debacie nad zmianą ustawy Prawo o Prokuraturze

Dziękuję, Panie Marszałku.
Przez  wiele lat w Polsce istniała unia personalna ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. To nie jest nowość. Gdy ministrem sprawiedliwości był wybitny prawnik niebędący członkiem żadnej partii, zarzuty o polityczny charakter decyzji prokuratorskich były rzadkie. Gdy był nim czystej wody polityk, z różnych ugrupowań, każdej decyzji, której można było przypisać polityczny charakter, taki właśnie charakter przypisywano. Utworzenie niezależnej prokuratury wyciszyło te zarzuty. I to jest wielkie nasze osiągnięcie – apolityczna prokuratura. Nie poprawiono natomiast przepisów regulujących funkcjonowanie tego organu. I było to poważne zaniechanie ze strony poprzedniego rządu. Propozycje prokuratora Seremeta zmierzające do usprawnienia i większej skuteczności prokuratury były odrzucane przez poprzedni rząd, głównie zresztą przez Jarosława Gowina. Dziś PiS, zamiast wprowadzać niezbędne zmiany w tych przepisach, ale utrzymać niezależność prokuratury, likwiduje ją. 
Ale teraz powiem coś, co może niektórych zaskoczy. Gdybym miał gwarancje, że obie te funkcje zawsze pełnił będzie człowiek odpowiednio wykształcony, szanujący prawo, nieuprawiający populistycznej demagogii i gry pod publiczkę, potrafiący zostawić swoje polityczne sympatie w domu, to może ręki za tym projektem bym nie podniósł, ale gwałtownie bym przeciwko niemu nie protestował. Ale przecież, Panowie Senatorowie, tę ogromną władzę, jeszcze większą niż w 2005 r., oddajecie w ręce pana Zbigniewa Ziobry, który nie spełnia żadnego z tych kryteriów. Spróbuję to uzasadnić.
Po pierwsze, dlaczego w proponowanej ustawie znalazł się zapis zezwalający prokuratorowi generalnemu ujawniać materiały ze śledztwa także osobom nieupoważnionym? W latach 2005–2007 takiej zgody prawo nie dawało, a mimo to okazało się, że ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie przekazywał takie informacje swojemu politycznemu szefowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Dziś w omawianej ustawie próbuje się to usankcjonować i już zupełnie bezkarnie tę praktykę kontynuować. 
Po drugie, w znanej sprawie doktora Garlickiego Zbigniew Ziobro wypowiedział publicznie słynne i skandaliczne słowa: „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”. Wypowiedział je 2 dni po zatrzymaniu, przed skierowaniem sprawy do sądu – notabene sprawa się jeszcze toczy. Czyli minister sprawiedliwości po prostu publicznie naruszył podstawową zasadę prawa, czyli domniemanie niewinności. Stwierdził to później sąd polski, stwierdził to także trybunał w Strasburgu, zasądzając przy okazji na rzecz poszkodowanego 8 tysięcy euro
Po trzecie, minister Ziobro wprowadził, a w każdym razie aprobował zatrzymywanie osób podejrzanych o szóstej rano, wyprowadzanie ich w kajdankach w obecności kamer telewizyjnych, co oznaczało publiczne ich napiętnowanie, choć ich wina nie została jeszcze udowodniona. Była to populistyczna gra pod publiczkę, która w przypadku Barbary Blidy zakończyła się tragicznie.
Po czwarte, minister Ziobro był jednym z autorów prowokacji wymierzonej w Andrzeja Leppera. Prowokacja ta poważnie naruszała prawo, za co szef CBA, pan Mariusz Kamiński, został skazany na karę więzienia.
Po piąte, niejako w ramach dalszego ciągu nękania Leppera,  na konferencji prasowej pan minister Ziobro wyciągnął z kieszeni dyktafon, nazywany „gwoździem”, sugerując publicznie, że znajduje się na nim kompromitująca Leppera rozmowa, jaką z nim przeprowadził. Jeśli rzeczywiście dokonał tego nagrania, to było to postępowanie całkowicie nielegalne. Jeśli nie, a tylko blefował, to zaprezentował się jako człowiek całkowicie niepoważny, który nigdy nie powinien sprawować tak kluczowego stanowiska.
Po szóste, w sierpniu 2007 r. minister Ziobro poinformował na – a jakże! – konferencji prasowej o rozbiciu tak zwanego układu warszawskiego w Radzie Warszawy, układu korupcyjnego. Wczoraj, po 8,5 roku, sąd prawomocnie uniewinnił wszystkich oskarżonych. Ale w międzyczasie życie wielu tych osób zostało po prostu zniszczone. Oskarżenie oparto głównie na zeznaniach Bogdana T., uzależnionego od narkotyków i alkoholu, oraz Iwony Z., która, aby uniknąć aresztu w innej sprawie, obciążyła wskazane osoby. Uniewinnieni wystąpią o odszkodowania, a zapłaci Skarb Państwa. Tak działali wtedy prokuratorzy pod „światłym” kierownictwem pana ministra i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.
Po siódme, wreszcie kilka dni temu zapadł pewien bardzo ważny wyrok, ale zanim powiem, o co chodzi, kilka słów wprowadzenia. Niejako odpryskiem afery gruntowej była próba oskarżenia ówczesnego prezesa PZU, pana Jaromira Netzla, o jakieś niezgodne z prawem działania. Te zarzuty nie potwierdziły się, ale pan Netzel przed sejmową komisją śledczą stwierdził, że minister Ziobro w rozmowach telefonicznych sugerował, że jeśli będzie odpowiednio zeznawał, to zachowa fotel prezesa PZU. Ponieważ rozmowy te były nagrywane przez… nie wiem, czy CBA, czy ABW, rekomendował on komisji, aby się z nimi zapoznała. Niestety, nagle okazało się, że wszystkie inne nagrania są, a te gdzieś się zapodziały. Pan Netzel zasugerował wówczas, że to pan minister Ziobro zadbał, aby nie można było ich odnaleźć. Zbigniew Ziobro, już nie jako minister, zaskarżył pana Netzla o zniesławienie. Nagrania cudownie się odnalazły, niestety są tajne. Ale nie dla sądu. Otóż sąd pierwszej instancji uniewinnił pana Netzla, a niedawno sąd apelacyjny potwierdził ten wyrok. Najważniejsze są jednak fragmenty uzasadnienia wyroku. Wynika z nich, że Zbigniew Ziobro rzeczywiście nielegalnie nagrał rozmowę z Andrzejem Lepperem. Mało tego, sąd na podstawie zeznań bliskiego współpracownika ministra Ziobry stwierdził, cytuję, że „Zbigniew Ziobro nie stronił od urządzeń rejestrujących dźwięk, również w sposób ukryty.” Sąd stwierdził też, że rozmowy, jakie prokurator generalny Zbigniew Ziobro prowadził z panem Netzlem, świadkiem w sprawie, w ogóle nie powinny mieć miejsca i budzą poważne zastrzeżenia. Można jeszcze cytować to uzasadnienie, ale wystarczy.
Panie i Panowie Senatorowie, decyzja w sprawie tej ustawy nie jest podejmowana w próżni personalnej. Wiadomo, kto ją forsuje i kto będzie jej wykonawcą. Ta ustawa daje ministrowi sprawiedliwości wręcz nieograniczone możliwości wpływania na każde śledztwo. Jakże można poważnie potraktować zapewnienia, że prokuratorzy będą niezależni? Przecież prokurator generalny może wydać im każde polecenie – jak prowadzić i jak zakończyć postępowanie – albo organizować konferencje prasowe na temat danego dochodzenia i ujawniać, co tylko zechce, nawet bez zgody prokuratora prowadzącego sprawę. A jak ten prokurator będzie niepokorny, zawsze może się nim zająć wydział spraw wewnętrznych, wystarczy jeden donos.
Zbigniew Ziobro lubi prezentować się jako szeryf, ale taki szeryf, który ścigając przestępcę ukrywającego się w tłumie, zbyt łatwo wyciąga kolta. Raz trafi złoczyńcę, a innym razem – niewinnego przechodnia. Za wytłumaczenie ma znane powiedzonko: gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Tyle że te wióry to ludzie, a na to nie ma zgody.
Jeszcze pan prezydent nie złożył podpisu pod tą ustawą, a już zobaczyliśmy, co nas czeka. Pan Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości, na podstawie donosu publicznie oskarżył posła PO o to, że wynajmuje mieszkanie na agencję towarzyską. Notabene jest to nieprawda, ale nie o to chodzi.
Tak na marginesie muszę państwu powiedzieć, że nie mogę wyjść z zadziwienia, że człowiek o takich kwalifikacjach i takim sposobie bycia, jak pan Patryk Jaki, w „dumnym 38-milionowym kraju” (jak powiedziała pani premier) zostaje wiceministrem sprawiedliwości. (Oklaski)
 (Senator Piotr Zientarski: Już przeprosił.) 
(Senator Bogdan Klich: Tyle że w nocy.)
Bardzo dobrze, że przeprosił.  Tylko, proszę państwa, to pokazuje, w jaki sposób chce się sprawować tę funkcję. W związku z tym można byłoby oczekiwać, że pani premier zareaguje zdecydowanie. Pani premier zareagowała: powiedziała, że pan Patryk Jaki jest świetnym wiceministrem i nie ma o czym mówić.
To nas właśnie czeka.
Na koniec, proszę państwa: głosując za tą ustawą, i to jeszcze bez poprawek, Panie i Panowie Senatorowie z Prawa i Sprawiedliwości, drugi raz wypuszczacie dżina z butelki. Raz można się pomylić, ale nie wyciągać wniosków i mylić się drugi raz to….. sami sobie państwo dopowiedzcie. Dziękuję.